Zmiany na półce.

Mam koszmarne zaległości, jeśli chodzi o aktualizacje moich końsko-modelarskich poczynań. Ostatnio trochę się działo, a co lepiej odrywa myśli od beznadziei? Jakieś hobby, oczywiście, choćby tak błahe jak plastikowe koniki i pisanie o nich.



Kolekcja dynamicznie się zmienia, jedne konie odchodzą, a ich miejsce zajmują inne. Na przykład poczciwy Forget Me Not - custom na podróbce breyerowskiego Hicksteada. Póki co jest jeszcze ze mną, ale pudełko i sterta folii bąbelkowej czeka. Mam ugadaną wymianę, ale o tym więcej napiszę w stosownym czasie, gdy do niej dojdzie ;) 

To ten kudłaty po lewej.


Z kolei niektóre modele dopiero zapoznają się ze swoim miejscem na półce - mniej lub bardziej pewnym. Na przykład Truly Unsurpassed. Zakup pod tytułem „okazja była”. Nie jestem z dumna z takiego podejścia, to najprostsza droga do wydawania bez sensu kasy, którą można wydać na coś bardziej przekonującego i zagracania cennej przestrzeni (ostatnio, po zwiększeniu liczby lokatorów studenckie mieszkanko tak jakby się skurczyło…), ale dobra - stało się. W sumie lubię ten mold, szanuję twórczość C. Hessa, a może będzie na wymianę, a może opchnę… zobaczymy. W każdym razie, klacz na początku czeka operacja plastyczna. Przede wszystkim przemalowanie oczu, które poprzedni właściciel pomalował na czarno i szczerze - nawet takie są lepsze od firmowych bladoniebieskich plam. Podkolorowanie nieco bladego noska, no i te wszystkie rysy - mam nadzieję, że uda się je zamaskować. O ogólnych wrażeniach co do modelu pisałam już kiedyś tutaj - klik.




Kolejnymi modelami, które chciałam przedstawiać, to para brumbies z firmy Southland Replicas, wyrzeźbione przez nasza rodaczkę, Annę Dobrowolską-Oczko.


Ogiera już kiedyś u siebie miałam. chociaż mógłby być nieco bardziej dopracowany pod względem maści i niejakiej toporności w rzeźbie, nadrabia świetną dynamiczną pozą.








Klacz przyjechała na doczepkę. Nigdy nie ciągnęło mnie do tego modelu, nie trafiała do mnie rzeźba, w tym dziwnie rozwarty pysk. Na żywo prezentuje się zdecydowanie ciekawiej i jestem w stanie docenić nietypową dynamikę w połączeniu z delikatną maścią. 








Tak zwane WIPy (od work in progress). Kolejno pegaz schleich, który czeka na przypływ weny (a raczej na decyzję, który z kilku pomysłów chcę uskutecznić). Na razie nie zdradzam wstępnego zamysłu. Dalej - klacz arabska z mojo, dla której planuję maść siwą jabłkowitą i mam szalony plan zrobienia tego jedynie za pomocą farb, bez pasteli i innych bajerów.


Swoją drogą, ten sam mold (pomalowany przeze mnie) zamieszkuje biurko mojego Taty od dawna, a ja nie raczyłam go pokazać na blogu. Przerywnik - mini sesja klaczy arabskiej mojo w wersji siwej w hreczce.











Jest jeszcze ogier luzytański Collecta. Miałam go kiedyś w formie customa i puściłam w świat, ale jak widać ta zawarta w pozie wściekłość do mnie mocno przemawia… ciekawe dlaczego. 

No i ogier ciepłokrwisty Collecta… pojawił się u mnie przypadkiem, jako gratis do Truly. Ciężko powiedzieć, co o nim sądzę. Z jednej strony mi się podoba, pozą jak i misiowatym wyglądem, z drugiej strony - galop wydaje mi się jakiś sztywny, nienaturalny… model z kategorii „sympatyczny, ale sama bym nie kupiła”. Jest tez wyraźnie zmęczony życiem, wiec jeśli u mnie zostanie, zdecydowanie powinnam zaserwować mu nową skórkę. Nie jest to jednak priorytetem i raczej wyślę go do kogoś na malowanie, niż  zrobię to sama.








A propos malowania u innych artystów - czekam już ponad rok (ROK) na zamówionego customa :))) i nie, nie jest to wielka ARka malowana farbami olejnymi albo samymi pigmentami… a mały schleichowy źrebak. Mając na uwadze niemile wspomnienia z mojego jedynego wcześniejszego zamówienia - klik - oraz fakt ze aktualnie współpracująca artystka wstawia nowe customy regularnie na social media, zawracam jej głowę średnio co 2 tygodnie i nie mam wyrzutów sumienia, że to za często.

Za to gotowe cm to czasem inna bajka. Ta klacz w skali stablemates to moim zdaniem prawdziwa perełka. Mold „Irish Draft” to dzieło Evy Rossiter i jest dość młody - po raz pierwszy pojawił się w sprzedaży w 2019r, a jako Regular Run - zaledwie 2 lata temu. Maść z kolei… well. Dla mnie to rodzaj gniadej , zwanej po angielsku wild bay (dziko gniada?), charakteryzująca się brakiem podpalania na nogach. Zaciekawiło mnie to, ze ktoś interesuje się na tyle maściami żeby wiedzieć, ze jest w ogóle taka, wiec poprosiłam autorkę o komentarz. Wysłała mi zdjęcie referencyjne źrebaka… a źrebaki standardowo mogą nie mieć jeszcze czarnych nóg (źródło - klik)

Anyway. Custom jest moim zdaniem piękny. Ma głębokie cieniowanie, dokładnie namalowane szczegóły i porządnie zrobione kopyta. Na dokładkę słodki różowy nosek.











Przy drobnym Valegro klacz jest olbrzymia.




Do WIPów zaliczam jeszcze barbiowego konika po skomplikowanej operacji ortopedycznej oraz projekt „stajnia”, ale o tym później.




***

Na zakończenie, zamiast świnek - stado koni i krów, upatrzone w drodze powrotnej ze szpitala. Z żywym, choć nieco obolałym ludziem <3 

W końcu coś poszło tak jak powinno.




Tyle na dzisiaj. 

Miłego dnia!




Komentarze

  1. Po kolei, fajnie że znów masz Truly. Z pary brumby chyba bardziej podoba mi się klacz, choć z biegiem czasu muszę przyznać, że ani klacz ani ogier nie są dla mnie jakimiś super modelami. Jestem bardzo ciekawa co ulepisz z pegaza, to cudowny konik. Trzymam też kciuki za stajnię, widzę, że sporo nowych rzeczy masz w planach, oby miło się pracowało. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozgrzebywanie miliona projektów to moja specjalność xD dziękuję za miłe słowa, pozdrowionka!

      Usuń

Prześlij komentarz