Jesienna aktualizacja kolekcji.

Został tydzień września. Bardzo mnie ten fakt nie cieszy - mam wrażenie, że we wrześniu czas biegł jakieś trzy razy szybciej niż przez poprzednie dwa miesiące. Co więcej, ktoś (chyba nawet wiem kto...) sprzedał mi jakiegoś wirusa, co również mnie nie cieszy. Choć w sumie lepiej teraz, niż w październiku...

Studia na wesoło! Zobacz studenckie MEMY na nowy rok akademicki. Studenci  wracają na uczelnie | Gazeta Krakowska

W ramach odwracania uwagi od nieuniknionego powrotu do stresującej codzienności roku akademickiego 😉 postanowiłam uporządkować w jednym poście koniki, bo czemu nie. Nie tylko plastikowe, ale też coraz bardziej wciągające pluszaki. Do merytorycznych tematów wrócę później.

***

Jeżeli chodzi o plastiki, cała kolekcja prezentuje się następująco:


 

Z tyłu chowają się (co im z racji wzrostu nie wychodzi) dwa koniki Breyer Traditional: Totilas (klik) i przemalowany Marwarczak (klik). Między nimi widzicie tajemniczego konia w skali mniej więcej Little Bits, o którym wiem tyle co nic (klik) [nawet się rymuje!].

Położone skrajnie mikrokoniki to Breyer Stablemates: kuc Highland (klik) i Saddlebred (klik).

No i 14 pysków na moldzie ogiera hanowerskiego ze Schleich. 

- jeden właśnie się maluje, więc w dzisiejszym poście go pominę,

 - tę piątkę już kiedyś opisywałam - klik,

- tę dwójkę także - klik,

 

- tego przepięknego izabelka też - klik,

 

- a tego pegaza jeszcze nie pokazywałam. Inspiracją był dla mnie szop pracz. Choć nie podeszłabym za nic w świecie do obcego, łażącego sobie po ulicy szopa (akurat w moim regionie jest TRAGICZNY problem ze wścieklizną), to miałam kiedyś okazję poznać i zajmować się takim jednym bandytą 😀 Nie był to gość szczególnie delikatny, ale uroczy.




Dziś chciałabym jednak napisać nieco więcej o czwórce, która przybyła do mnie kilka dni temu w ramach wymiany z dosyć znaną, jak mniemam, customizerką - na instagramie "mccustomstudio".

Well, będzie szczerze, subiektywnie i bez cukru.

Zacznijmy od Płomyka, customa malowanego na wybraną przeze mnie maść skarogniadą z maleńką odmianą na głowie. Z niego jestem najbardziej zadowolona - cieniowanie jest widoczne i gładkie, kopytka nawet porządnie zrobione. Ogier ma także kilka białych włosków tuż przy prawym tylnym kopycie, co miało udawać odrost sierści po urazie.

 Rzuciły mi się w oczy szare pasemka w grzywie i ogonie, i choć wygląda to jak zdarta farba, wolę wierzyć że taki był zamysł autora. Poza tym na modelu obecne są nieliczne grudki.










 

Do modelu dodany był certyfikat autentyczności ze zdjęciem i podstawowymi danymi o figurce. Szkoda ze z literówką w rasie, ale to nadal miły drobiazg.


 

Kasztanek ma bardzo przyjemny odcień i zdecydowanie bardziej matowe wykończenie. Odmiana nie ma czystego koloru i nie wiem, czy ten fakt oraz maścista plamka były zaplanowane, czy też konik się ubrudził i zdarł. Ma tę zdecydowaną zaletę - w porównaniu do mojego osobistego kasztanowatego customa - że się nie klei, choć po mocniejszym uciśnięciu... no dobra, modele nie są do ściskania, prawda?







 


Srokaty kasztanek wygląda ładnie, jest dość gładki i lekko połyskliwy. Przyczepiłabym się tylko do zdartego ogonka (wina inpostu?). Wahałam się nad pobieloną grzywą, ale wygląda to na cieniowanie po prostu. Chyba.










Gniadosrokaty prezentuje się z bliska chyba najgorzej. Zacznijmy od tego, że jest kurzowaty (tak, właśnie wymyśliłam to słowo). Szybkie porównanie z poprzednikiem:










Niestety kurz zabezpieczony werniksem razi mnie po oczach, samo oko zresztą tez się rozpłynęło. Ale najciekawiej jest od spodu:


Porównanie do kopytek izabelowatego ogiera pędzla anonimowego Miłosza. Nie otrzymałam odpowiedzi na pytanie o więcej danych czy social media, dzięki którym mogłabym wskazać tego konkretnego Miłosza, a szkoda! Bo izabelek jest, jak to mówi młodzież, "sztos".

Jest różnica, prawda?


Podsumowując: kiedy natknęłam się na "przewodnik po jakości" (klik) napisany przez Aleksandra, myślałam - kto zwraca uwagę na takie pierdoły? Jednak takie, jakby się mogło wydawać, pierdoły mają decydujące znaczenie w kwestii tego, że będziemy żałować kasy wydanej na bądź co bądź durnostojkę, czy też pomyślimy, że ten kurzołapacz trzepnął po kieszeni, ale miał prawo, bo jest świetnej jakości.


 ***

No dobrze, o plastiku pogadali! A wspominałam już, że szycie wciąga? I to wciąga niczym gruszka wysysająca wydzielinę z małego kociego niezaszczepionego noska.

Uszyłam małego kasztanka, z szablonu tego co zawsze. Bardzo lubię ciemne kasztanki, więc przemknęło mi przez myśl, żeby go sobie zostawić jako dekorację, ale koniec końców pluszak znalazł nowy dom:







 

Potem uszyłam dużego kasztanka. On też na etapie szycia miał być tym jedynym, którego zostawię, ale jakoś nie urzekła mnie jego skończona, niezgrabna mordka. Też już w nowym domu:






 

Kolejny konik, w zamyśle maści jeleniej, powstał z nowego szablonu, z którego jestem dumna. No popatrzcie tylko, jaki ma wyszczuplony pyszczek w stosunku do poprzednika!







Ostatni siwek zbudził pozytywne emocje nawet u najbardziej sceptycznych członków rodziny, zwykle posyłających nieufne spojrzenia na kawałki materiału i wielki wór kulki silikonowej 😆 Na ten moment jestem zadowolona z kształtu, doboru kolorów, oczek i miłego w dotyku cieniowania. Jest szansa, że ten siwek naprawdę zagrzeje sobie miejsce w pokoju i doczeka się zdjęć w dziennym świetle...






 

Myślę, że zdążę uszyć jeszcze może jednego albo dwa koniki, poza tym do skończenia mam kota powstającego na prośbę mojej ukochanej siostrzyczki, będącego portretem znajomego futrzaka. Oby wyszedł mniej dziwaczny niż ten: 


 

A poza tym jadą do mnie okucia z wymiany, więc mam zamiar pobawić się w rymarza. Ach, już czuję te pokłute palce 😀

***

A co tam u Was, modelarskiego i niemodelarskiego?

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe i motywujące słowa :D

      Usuń
  2. Idąc od początku: pegaz mi się bardzo podoba, fajny pomysł i fajne wykonanie, ogółem słodki jest c:
    Co do artystki to nie pamiętam, może kiedyś się o nią otarłam. Ale jakoś tak mam, że kiedy widzę, że ktoś już robi komisje, to wymagam jednak profesjonalizmu. Sam w domu może konia popaćkać, może go sobie nawet sprzedać, jeżeli komuś podoba się całokształt, to czemu nie, sama nawet mogę go kupić. Ale kurde, komisje to komisje, trzeba jednak mieć pewien poziom... Ktoś wysyła Ci konia do pomalowania w ciemno, nie widzi efektu (jak w przypadku kupna gotowej już figurki), więc dobrze by było, gdyby efekt finalny jakoś się prezentował. Post DP czytałam, chociaż pamiętam, że z jednej strony wydał mi się strasznie czepialski - spód rzepa ogonowego? Serio? A co jeśli ktoś nie zaznaczy szarej skóry między nogami, ale koń i tak będzie ładny, i będzie wyglądać profesjonalnie - wtedy też jest na niskim poziomie? Z drugiej wydaje mi się, że pisał o oczywistościach (chociaż najwyraźniej nie dla wszystkich). A z trzeciej jest jak dla mnie straszną ironią - w końcu Aleksander sam znany jest ze słabego podejścia do klienta i moim zdaniem umie odstawić niezłą fuszerę. Może to tylko moje zdanie, bo trudno ukryć, że tego artysty zwyczajnie nie lubię.
    A kończąc na hobby horsach to bardzo mi się podobają, nowy szablon jest ładniejszy od starego. Uwielbiam kolor większego kasztanka, a siwek jest cudny, i ta falowana grzywa! Wyglądają po prostu jak ze sklepu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obszerny komentarz. Trochę się zdziwiłam na takie wieści o DPS - sama nie miałam kontaktu, ale widziałam same peany o jego przemalowańcach,ani słowa o kontakcie. Inna sprawa, że parę innych znanych osób moim zdaniem jedzie tylko na wyrobionej dobrej opinii, nie starając się szczególnie czy to w kwestii malowania czy kontaktu z klientem...
      I dziękuję za bardzo miłe słowa o hh <3

      Usuń
  3. O kurczę trochę ci się już nazbierało tych hanowerów i życzę dalszego rozwijania kongi-customowej, bo chyba tak to można nazwać. Chyba zrobię coś podobnego bo wydaje się to ciekawe :). Hobby horse jak zawsze przepiękne dziś moim faworytem jest ten gniady ale większy. Szablon jelonka naprawdę cudo!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczna konga! Modele na zamówienie faktycznie nie są super, chociaż muszę przyznać, że mi się podobają odcienie w tym ostatnim srokaczu. Wykonanie jest, jakie jest, ale kolorki ciekawe. Hobby horsy, jak zwykle cudne i aż mam ochotę sobie takiego sprawić, chociaż co ja z nim zrobię? Nadają się pod głowę, jako poduszka? Jeśli tak, to może się skuszę. :p Dziś oczarowały mnie oba kasztany no i kotek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki, że dopiero teraz zatwierdziłam komentarz- nie wiem czemu wpadł do innego folderu.
      Dziękuję za miłe słowa! Ja wiem, że człowieki na te swoje hh chuchają i dmuchają, ale ja na tych osobistych/niesprzedażowych leżę bez oporów i nie zauważyłam, żeby coś się z nimi działo :D ani cienie nie schodzą, ani uszy nie odpadają, chociaż chyba nie wsadziłabym ich jak zwykłą poduszkę do pralki (mam już przetestowane odświeżanie parą).

      Usuń

Prześlij komentarz