Custom - podróbka Breyer "Trakehner" C. Hessa

Dzisiejszy krótki opis customa wstawiam rzutem na taśmę, zanim na dobre zacznie się przed-uczelniana gorączka (a plan studiów zakładający zasuwanie od świtu do nocy, przynajmniej przez 2 pierwsze miesiące, nie wygląda zachęcająco). 

 

Przedstawiam kudłatego ogiera ochrzczonego przez moją Mamę "Forget Me Not".

Konik jest przeróbką kupionego za grosze konia dla lalek, którego dokładniej opisywałam tutaj - klik. A niżej porównanie z Totilasem.

Muszę przyznać, że jestem z niego wyjątkowo dumna. Dawno nie podejmowałam się włoskowania tak dużej powierzchni modelu i o dziwo nie wyszło najgorzej.

 Najwięcej problemów przysparzała grzywka, która uparcie sterczała do góry. 

 

 

 

Ale odrobina lakieru i uprząż z gumki recepturki pomogły ujarzmić ten dziki fryz.

(Protip: nie używajcie igieł insulinówek do rozplątywania włosków. Bardzo łatwo je wygiąć i ułamać z nasadki.)

Starałam się dodać detale, które odwróciłyby uwagę od faktu, że nie biorę sobie do serca wskazówek co do cieniowania maści karej :P (choć przemknęło mi to przez myśl, ale już do skończeniu pracy i wyrzuceniu zaschniętych resztek farby).

Zaróżowiłam skórę pęcin oraz (mocniej) odmianę na pysku, zrobiłam szary pyszczek, błyszczącą śluzówkę we wnętrzu chrap... no i oczy, które wyszły zadowalająco.


***

Swoją drogą, zajrzałam do postu pisanego mniej więcej w tym okresie - ostatni tydzień września - z zeszłego roku, w którym pokazywałam swoją kolekcję. O jeżyku... ile ja miałam tego plastiku! Aktualnie stan koniowatych wygląda tak:


Szkieletor po lewej dopiero "się robi".

Przy czym przyszłość klaczy dońskiej z collecty stoi pod znakiem zapytania. Czekam też (od maja) na malowany na zamówienie custom źrebaczka. Miło byłby, gdyby dotarł w tym roku...


Na koniec dziękuję za czytanie i motywujące komentarze. Wasze blogi także czytam na bieżąco i postaram się odzywać w wolnej chwili.

***

Tyle na dzisiaj.

 Miłego dnia!

 Aktualizacja 2023 - ma fajniejszą grzywkę z wełny czesankowej.




Komentarze

  1. Jestem szczerze zachwycona malowaniem. Co z tego, że bez cieniowania. Jak doczepiłaś ogon? Chętnie przyjmę wszelkie protipy, bo wygląda super a moje za licho nie chcę się układać.
    Swoją drogą zazdroszczę chęci do przeróbki, moja chyba umarła c':

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to chęć do przeróbek, czy do ucieczki od rzeczywistości... w każdym razie serdecznie dziękuję za miłe słowa <3 co do ogona: model miał w tym miejscu podłużny pionowy otwór, który został po usunięciu firmowego włosia. Nowy ogon przygotowałam z rozplątanego i wyczesanego szczoteczką do zębów syntetycznego sznurka (nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, ale pewnie wiesz że naturalne włóczki się strzępią i w tej skali nie miałyby racji bytu). Włoski podzieliłam na mniejsze porcje i zabezpieczyłam końce klejem magikiem, przy czym ten czop klejowy spłaszczyłam, żeby wszedł w, hmmm, szparę :P. Poczekałam, aż klej zaschnie i stwardnieje. Potem otwór w zadku zalałam klejem i włożyłam porcje włosów, dopychając je głębiej ekierką (fajne to to, cieniutkie, łatwo wchodzi). Po wyschnięciu kleju wewnątrz pojechałam jeszcze klejem dookoła, wypełniając szczelinę. Jak już wszystko zaschło to te kudełki z góry rozczasałam i opłaszczyłam kudełki przyczepione niżej, żeby to jakoś wyglądało... kurczę, mogłam zrobić fotorelację, bo nie wiem na ile to moje tłumaczenie jest zrozumiałe, ale wierzę że coś z tego wyciągniesz pożytecznego :D

      Usuń
  2. Świetnie Ci wyszedł! Bardzo mi się podoba. Być może gdzieś kiedyś taki koń przemknął mi w przeglądanych ogłoszeniach, ale jakoś nie zwróciłam na niego uwagi. Jestem w szoku, że ma aż tyle szczegółów. Z drugiej strony, jeśli jest to podróbka Breyer'a - to nie powinnam się dziwić. Gratki! Jest naprawdę piękny! Dużo ładniejszy niż w oryginale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za taki ciepły komentarz! Na portalach roi się od koników bardziej barbiowych, z których ty z kolei robisz cuda ;), takie podróbka ciężko złapać. Ale jaka to satysfakcja łowcy :D

      Usuń
  3. Mi się podoba ogromnie, podziwiam. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz