Zupełnie niespodziewanie wpadł mi wolny dzień. Prawie wolny, bo co prawda czekają mnie zajęcia zdalne, ale ze stacjonarnych udało się wymiksować.
Przyznam, że zarówno dzień oddechu od życia studiów, jak i chwila na nadrobienie jak zwykle miesięcznych zaległości blogowych mi się przyda.
![]() |
Zlepek zdjęć kwitnących drzew, oraz pierwsze domowe cebularze, coby nie było za różowo. |
Na wstępie pochwalę się balkonowym ogródkiem, który sukcesywnie rozbudowuję. Na razie rośnie w nim szczypiorek (to najważniejsze!), pomidory i truskawki, a z kwiatów kiełkujące powoje i aksamitki, a także "doniczka zdechlaka", w której ulokowałam pojedyncze sadzonki kwiatów, które smętnie zwisały w sklepie, nie zachęcając do kupna. Jak widać teraz mają się świetnie.
Na zdjęcia nie załapał się iglak służący w okresie zimowym za choinkę.
A tu moja duma, czyli fontanna obsadzona goździkami. Filmik za nic nie chce się wstawić, ale uwierzcie na słowo, że wygląda naprawdę ładnie.
Na balkonie też powstała pamiątkowa fotka Benka, tuż przed wyruszeniem do nowego domu. Był pięknym modelem, jednak gigantyczna podstawka zajmująca lwią część półki zaważyła o decyzji o puszczeniu go w świat.
Bo miejsca tyle samo, a konisk namnożyło mi się chyba rekordowo. Podejrzewam, że to jakiś mechanizm obronny, polegający na wyrzucie dopaminy w chwili "zdobycia" kolejnej pierdoły. Nie od dziś wiadomo, a i pewnie sporo z nas widziało to w swoim otoczeniu, że smutki tłumi się jedzeniem, substancjami psychoaktywnymi, albo kupieniem sobie czegoś. Zgubne to i głupie, ale prawdziwe - z ciekawości poszperałam na Pubmedzie na ten temat.
Anyway... łapcie fotki tegorocznych nowości - a nuż ktoś rozważa zakup.
Poniżej klacz oldenburska z collecty, która konia swojej rasy przypomina w stopniu umiarkowanym. Ta firma na przestrzeni lat zepsuła się niesamowicie... wszystkie gorącokrwiste konie wyglądają na pogrubiane. Najbardziej podoba mi się maść, ale klacz i tak zapewne będzie szukać nowego domu.
Porównanie z klaczą pełnej krwi angielskiej z 2011r.
Drugą nowością jest owczarek staroangielski schleich, kupiony w celu przemalowania na portret naszego rodzinnego śp. psiaka. Plus za dynamiczą pozę, sierść falującą zgodnie z ruchem, rzeźbę malutkich podeszew łap, minus natomiast za kosmiczne oczy.
***
Kolejnym modelem, który niedawno do mnie zawitał (konkretnie wczoraj, osładzając paskudny dzień) jest klacz arabska w skali classic. Figurka została pomalowana przez zaufaną artystkę (na instagramie: karolcia_i_koniki) na portret mojego ulubionego konia na świecie, choć niewykluczone, że już go (właściwie jej) na tym świecie nie ma.
Mowa o klaczy arabskiej, na której jeździłam regularnie gówniakiem będąc. Na niej po raz pierwszy galopowałam i skoczyłam. Przez pewien okres w stajni pracowała naprawdę zaangażowana instruktorka, która dostrzegła moje bezgraniczne uwielbienie do Materny i uczyła nas rzeczy, które były dla nas obu były czystą abstrakcją - szeregi skok-wyskok? Lotne zmiany nogi, i to jeszcze X razy pod rząd w slalomie? Jazda na wędzidle bezogłowiowym, na oklep?Materna była jednym z niewielu koni, których się po prostu nie bałam, mimo że lubiła postraszyć, skulić uszy, machnąć nóżką czy testować na jazdach. Chyba dopasowałyśmy się obie z naszymi małpowatymi charakterami.
Zdecydowanie przywołuje miłe wspomnienia...
***Tu z kolei dla zasady i porządku - WIPy, czekające na nowe kolory. Winx przeobrazi się w ciemnego kasztanka, Kennebec czeka na jabłka, a Trooper... nie wiem. Albo będzie karo-srokaty, albo szampański (jak te American Cream Draft-y), koniecznie z kudłatą grzywą i ogonem.
***
Dalej - świeżo uszyty konik w rozmiarze A5, portret konia na zamówienie. Jestem zadowolona z tego, jak wyszedł, a wyszedł równo mimo wszywanych łat.
***
Skończony komplet w skali classic. Ogłowie zrobiłam już jakiś czas temu, ostatnio zajęłam się siodłem i czaprakiem. Wyszło chyba znośnie jak na pierwszy raz w tej skali.
Tu mały trik usprawniający zapinanie popręgu - dodatkowe kółeczko pod tybinką i haczyki do złapania za rzeczone kółko oraz sprzączki.
***
Z rzeczy przydatnych - uszyłam dwa nowe domki dla świnek, w dinusie.
Domki zaakceptowane przez komisję do spraw jakości.
![]() |
To przerażone spojrzenie to efekt świeżo podanego wiadra leków dopyszcznych i podskórnych, które niestety będą nam towarzyszyć do końca. Na szczęście jest lidokaina... |
***
Tyle na dzisiaj.
Miłego dnia!
Piękne zdjęcia kwiatków. Jakiej skali jest Benek?
OdpowiedzUsuńNie śledziłam nowości Collecty i o matko. Że grubsze nogi to pamiętam,ale tutaj się cała anatomia rozjechała... Jaki potworek.
Kompletem jestem zachwycona, zwłaszcza po moich ostatnich bojach (miało być pięknie, a wyszło brzydactwo).
Fajnie, że znalazłaś czas, by się tutaj odezwać :D
Dziękuję! Benek, przeliczając wzrost w skali trad miałby prawie 2m w kłębie, a w 1:6 byłby kurduplem. Może jakoś 1:7, 8? Ale myślę, że najprawdopodobniej po prostu komuś się taki ulepił, bez głębokiej analizy skali.
UsuńPokaż co tam zrobiłaś, bom ciekawa :D
Pasja ogródkowa zawsze budzi we mnie lekki podziw, jeszcze w takiej skali. Mam wrażenie, że im mniejsze rośliny tym bardziej trzeba się nimi zajmować, jak z dziećmi. Kolekciak mnie zawiódł tak, jak myślałam. Za to piesek Schleich bardzo ładny, mimo oczu. No i custom boski <3 Śliczna pamiątka. Rząd bardzo ładny, hobbys oczywiście też, po prostu urodziłaś się z igłą i nicią w rękach i jeszcze skalpelem! W sumie co ile musisz szyć świnkom nowe domki/łóżka?
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
Dziękuję bardzo! Zaręczam, że rośliny wymagają dużo mniej zachodu niż futrzaste dzieci. Swojego gatunku jeszcze nie mam 😜 ale pewnie kiedyś będę mieć porównanie!
UsuńBardzo mi miło <3 co do domków, to właściwie nie muszę... ale lubię, bo choć najstarsze zakupione domki (4 lata) jeszcze się trzymają, to wypełnienie już się skulkowało, poza tym świńskie pranie robię osobno, więc wolę mieć więcej domków i puszczać całą pralkę. No i jak chyba każda matka lubię czasem sprezentować pociechom słodkie nowe dodatki 😉 pozdrawiam!