Zabójcza Fanta…

Powitalny Puszek, który od poświątecznego powrotu znowu zamieszkał w Dużym Mieście :D


 Ludzkie ciało nie przestaje mnie zaskakiwać. Nie zachorowałam podczas zajęć na oddziale pełnym chorych dzieci, chorych rodziców i chorego personelu, na dokładkę obkasływana przez bite półtorej godziny przez covid dodatnią koleżankę.


Ale wystarczyły dwa łyki mrożonej Fanty… no, zapewne w połączeniu ze spadkiem odporności, zmęczeniem i stresem, ale ten napój był doprawdy gwoździem do trumny. 

Skoro i tak nie bardzo jestem w stanie robić cokolwiek - a nawet jeśli mam przypływ energii i wstaję, to jestem z powrotem zaganiana do łóżka i barykadowana stolikiem z herbatą, chusteczkami i lekami - pomyślałam że napiszę sobie pogadankowy post na bloga, a co. Zwłaszcza że ten ostatni był wybitnie mało rozbudowany, pisany w biegu, bo o ile nie wierzę w te wszystkie nowe początki, „nowy rok nowa ja”, o tyle chciałam jak najwięcej ogarnąć przed powrotem na zajęcia.

Plan obejmował między innymi uporządkowanie materiałów ze studiów (ile było przy tym bałaganu, to się nawet nie nadaje do publikacji) oraz wywrócenie do góry nogami szafek i schowków celem przeorganizowania „pomocy artystycznych”. Zauważyłam bowiem, że jeśli mam chwilę czasu, taką w sam raz na podłubanie w jakimś projekcie, ale żeby to zrobić, muszę przebobrować szafę, szuflady w komodzie i konstrukcję z pojemników, a potem te wszystkie wydobyte przydasie odłożyć na miejsce - to wolę się w ogóle za to nie zabierać. Więc kupiłam sobie regał. Taki prosty, nie za drogi, mały, plastikowo-transparentny. Upchnęłam go pod biurko, a do niego włożyłam wszelkie narzędzia, wstążki, kleje, duperele… i jakoś tak ogłowie zaczęło się samo robić 😅



Mam nadzieję, że niebawem je skończę, tymczasem przedstawiam model, dla którego ów ogłowie powstaje.

Breyer Classic 957 - Coppery Chestnut Thoroughbred - 2021



Mold to „Warmblood mare” dłuta Susan Carlton Sifton. Wait, what..? Czy to nie na jej rzeźby jojczę ostatnio, że są kwadratowe i plastikowe? Zgadza się, ale jakoś w tym mniejszym koniku nie zauważam tych odrzucających dla mnie cech, a przynajmniej są wyrażone w tak nikły sposób, że nie przeszkadzają zupełnie. Byłam nawet zdziwiona, że to Sifton wyrzeźbiła ten mold, bo zwykle trafnie rozpoznaję jej modele z breyerowego katalogu.

Długo zastanawiałam się nad tym modelem, w dodatku z outletu, ale uważam że był strzałem w dziesiątkę.



Po pierwsze, ten mold jako jeden z nielicznych classików zawsze mi się podobał (zawsze - czyli mniej więcej już w czasach, kiedy dostępna była siwa klacz selle francais: opis 1 klik, opis 2 klik), co więcej - przedstawia w tym konkretnym malowaniu konia pełnej krwi angielskiej (czyli rasę, do której mam wielki sentyment, bo na powyścigowych folblutach zaczynałam jeździecką przygodę), a „to konkretne malowanie” to maść kasztanowata z miedzianym połyskiem, czyli taka jaką miało kilka wspomnianych wyżej folblutów… akurat tych ulubionych, najmilszych i najfajniejszych do jazdy i obsługi. Dziwnym trafem gniadosze albo pokazywały rożki, albo trzeba było je siłą pchać do ruchu szybszego od spacerującego Puszka.



Skala classic jest dosyć nietypowa jak moją kolekcję - jestem w stanie przypomnieć sobie jedynie trzy modele w tej skali, które kiedyś u mnie były, nie licząc ostatniego konika z wymiany i oczywiście opisywanego kasztanka. A to przez 10 lat kolekcjonerstwa. Dołączenie nietypowego rozmiarowo modelu jest czymś świeżym i ciekawym, zachęca do sprawdzenia się w kwestii robienia chociażby sprzączek innym algorytmem wyginania drucika.



Nie chce się za bardzo rozpisywać o moldzie, krytycznym zootechnicznym okiem spojrzała na niego p. Dorota w jednym z linków powyżej, od siebie dodam że bardzo podoba mi się ten spokojny stęp, a także malowanie - widzicie te refleksy na ogonie? Śliczne. 



Lewe oko to właściwie jedyna wada tego konkretnego, outletowego osobnika. Nawet uwzględnione w opisie rysy okazały się śladami z kleju, które zeszły po potarciu palcem. Zdaje się, że dziwaczne ścięte kopyta dotyczą każdego modelu.




Kolejnymi modelami, które niedawno zasiliły szeregi kopytnych, to dwie figurki z firmy bullyland. Przyszły nawet w świątecznej torebce, ale nie były nijak zabezpieczone na czas transportu. 

Podobno pod Puławami widziano białego daniela - klik.



W sumie nie szkodzi, bo już po zdjęciu aukcyjnym wiedziałam, że bardziej interesujący mnie model (gniada klacz) nie obędzie się bez nowego malowania. 



Pierwszy konik to model „Hannoverian mare” nr 62684, produkowany w latach 2010-2013.



Klacz urzekła mnie swoja nietypową pozą (to trochę taka budżetowa wersja Susection, co nie?) i jakby to ująć… urokiem osobistym? Tym czymś, co posiadają niektóre stare zabawki, które co prawda może nie są najlepsze pod względem anatomii czy dopracowania, ale z grubsza przypominają to zwierzę, które mają przedstawiać, a dodatkowo niejedno przeszły w swojej zabawkowej służbie ludzkim młodym. Planuję odmalować ją na taką samą maść - nie wiem jeszcze czy sama, czy przez zaufaną artystkę - bo niestety otarć jest zbyt wiele, by zamaskować je oszczędzając oryginalne malowanie.










Porównanie z ogierem hanowerskim schleich.


Kolejnym konikiem jest „Fjord stallion” nr. 62562 z lat 2003-2013.



Nie jestem do niego do końca przekonana. Przyjechał, bo przyjechał - pani sprzedawczyni nie raczyła reagować na jakiekolwiek wiadomości, więc darowałam sobie prośby o rozdzielenie zestawu. Nie bardzo podoba mi się bladożółty odcień maści i nie mogę rozszyfrować chodu. Ciapowaty kłus? Zapewne kucyk zyskałby wiele po przeróbkach, ale nie jestem pewna, czy chce mi się w to bawić, czy raczej poszukam mu nowego właściciela.






Porównanie z ogierem fiordzkim Collecta.


To tyle, jeśli chodzi o nowe figurki. Pochwalę się jeszcze nową metodą organizacji akcesoriów, podpatrzoną na Desktop Stables (klik) - w wersji rzecz jasna uproszczonej i diy-owej, bo za nic nie mogłam znaleźć gotowych organizerów na pocztówki. 




I tak oto dobrnęliśmy do końca tematów modelowych.

Na pożegnanie moje główne stresory.

Oraz ich minimalna jednorazowa porcja leków…



***

Tyle na dzisiaj.

Miłego dnia!




Komentarze