Smok.

 Dziś nietypowy jak na mnie, obfity w zdjęcia i długi post. To chyba taktyka odwracania uwagi od rzeczywistości.


 

Jakiś czas temu zaświtała mi myśl o nabyciu figurki smoka i pomalowaniu jej na ulubione kolory pewnej ważnej dla mnie osoby. Przeglądałam więc oferty popularnego trzyliterowego serwisu w poszukiwaniu czegoś ciekawego - smoczek miał być w miarę niewielki i co ważniejsze, równie szczegółowy jak moje konie. Odpadały także wszelkie gumowe interpretacje smoczych postaci z filmów... no bo nie i już - przyznacie, że niektóre mają nieco głupi wyraz pyska ;)

Here's Where You Can Watch The How To Train Your Dragon Trilogy 

 Wybór padł na smoka z firmy Bullyland. Kojarzycie pewnie tę firmę z niezbyt szczegółowymi (ale urokliwymi!) końmi. Gad jednak przypadł mi do gustu i strzeliłam mu kilka fotek przed myciem, odtłuszczaniem, naprawą (o tym za chwilę) i malowaniem.

 

Idealnie wyważony egzemplarz; ogon nie dotyka podłoża.

Porównanie z klaczą hanowerską Schleich.

 

Następnie zajęłam się uszkodzeniami. Jednym z nich była dziura na grzbiecie, wyglądająca tak, jakby smok miał kiedyś jeźdźca i postanowił się go pozbyć. W istocie, szybko znalazłam zdjęcie oryginalnej, nieuszkodzonej figurki w internecie:

Bullyland Dragon Figures | Mrs. Tiggy Winkle's TOY TALK
źródło

 

Zalałam otwór klejem i pozostawiłam do wyschnięcia.


 

Podobnie z językiem - właściwie nie wymagał przyklejenia, ale miał drobne pęknięcia, które wolałam dodatkowo zabezpieczyć.

 

Przyszedł czas na malowanie. Jak już wspomniałam, miał być to prezent, więc starałam się trafić w gust docelowego właściciela gada.

Jajcarskie uzupełnienie - wstążeczka na szyi jak u szczeniaka z amerykańskich filmów.

Should You Give a Pet as a Gift? Ask Yourself These 6 Questions First |  BeChewy
Oczywiście dawanie zwierząt w prezencie to najczęściej BARDZO zły pomysł, ale ja dziś nie o tym. (źródło zdjęcia, pod zdjęciem w artykule)

 

Czerwień i czerń to moim zdaniem świetne połączenie. Rogi, kolce na grzbiecie oraz pazury pociągnęłam ciemnobrązową farbą. Dla kontrastu jęzor przybrał niebieską barwę, podobnie jak rozmarzone błękitne oczka :P, śluzówka wyszła nieco zbyt różowa. Ostatnim krokiem było lekkie pociągnięcie wnętrza chrap nozdrzy ciemną czerwienią i glossem, nabłyszczyłam także oczka i wnętrze paszczy.



Prawie niewidoczny ślad po dziurze w pleckach.













 

A propos wnętrza paszczy... ugh. Było delikatnie mówiąc wymagające. Jak pomalowałam język, to ciapnęłam na niebiesko podniebienie; wykańczając podniebienie, skapnęło mi na język. Przy malowaniu zębów bladły mi dziąsła, po wyrównaniu dziąseł znowu język robił się cukierkowo różowy :P Także nie zliczę, ile razy poprawiałam każdy milimetr kwadratowy gadziego ryjka, trzymając go jakieś 5 cm od lampy biurowej, bo tylko w taki sposób uzyskiwałam dobrą widoczność.

Wspomniane niebieskie podniebienie.

I poprawne rozmieszczenie farby.


 

Na koniec backstage'owa fotka z sesji gada. Jak widać, książki i bazy ze studiów do czegoś się przydają :D



Co najważniejsze, smok spodobał się obdarowanej osobie i to cieszy mnie niezmiernie.

***

Tyle na dzisiaj.

Miłego dnia!


 

Pożegnalne prosiaki u koryta <3

 

 

 

Komentarze

  1. Nie-końskie kreatury znanych ,,konikowych" firm nieraz przyciągały mój wzrok, zwłaszcza te fantastyczne, właśnie przez ilość detali i staranność wykonania. Sama nigdy wprawdzie takowego nie kupiłam, ale fajnie zobaczyć takiego customa, zwłaszcza że jest porządnie wykonany :)
    Pozdrów prosiaczki ode mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nabrał czarnego charakteru i zrobił się bardziej wyraźny. Domyślam się ile cierpliwości i uwagi trzeba przy tak małych szczegółach i przestrzeniach, także gratulacje! Wyszło super!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz