Co tam słychać na Wschodzie?

Pomoc naukowa. Tylko i wyłącznie, nie obchodzę Halloween.
 Chciałam tylko wymieść pajęczyny z rogów bloga i zameldować, że żyję. 

Został tydzień października. Nie wierzę, że minął już miesiąc od ostatniego posta, a prawie miesiąc na uczelni. Nadal jestem w trybie totalnego nieogarnięcia (Co na jutro? Ale jaki kolos?!), chociaż już mniej więcej kojarzę gdzie mam poszczególne zajęcia i na które wypadałoby mieć fartuch. A na które warto mieć jakąś ciekawą lekturę do czytania... doprawdy, dojeżdżanie na laboratoria i ćwiczenia, na których naprawdę coś robimy jestem w stanie przeżyć. Ale siedzenie na tyłku przez 1,5 - 3h i przepisywanie prezentacji? Come on!

Totalnie niezwiązane z niczym zdjęcia szopa z kinderniespodzianki trzymającego mleczną krówkę.

Poza uczelnią staram się jako-tako zadomowić w studenckim mieszkanku i sprawić, by było mniej zimne i obmierzłe. Obejmuje to głównie znoszenie do mieszkania tony żywych roślinek i sezonowych dekoracji, jak chociażby dyń (była promka...) i świeczek (które zapalam raz na ruski rok, ale cii...).

Dynia z promki.

Artystyczne goździki oraz bardzo dorosłe i poważne kapcie.
Polecam playlistę.
Druga dynia z promki.

 

Wrzos.

 

Jednak coś, co rozjaśnia te zimne, szare dni to nie płomyk świecy, tylko kontakty. Te międzygatunkowe uskuteczniam w weekendy, a międzyludzkie codziennie przed/po/w trakcie zajęć 😀  Wspólny śmiech i nagle Dziki Wschód staje się taki jakiś ładniejszy...

 

Bardzo ładny zarośnięty budynek na zadupiu.
Podświetlone drzewka w centrum.
Fontanny w centrum. Nawet ja przyznam, że ładne!
Napomknę także o plastikach - żeby nie było zbyt pamiętnikarsko. Wszystkie tak starannie opisywane i fotografowane plastikowe koniki zostały w domu. Za to zostały wyrzucone z pamięci - aż kiedyś na wideokonfie mocno się zdziwiłam, że mam tyle figurek na półkach. Bardziej z przyzwyczajenia, niż z prawdziwej zachcianki dokonałam wymiany - jedzie do mnie dosyć ciekawy model i kilka maluchów na przeróbki/do podania dalej.

A jedyny tutejszy koń także cieszy już kogoś innego. Obyś był dobrą pomocą naukową, Hopper!


***

Dla porządku wrzucam także zaległe fotki pluszowego konika oraz kotka, z którego dumna nie jestem, ale ma chociaż tę zaletę, że wywołuje niepohamowany chichot u każdego, komu chwalę się moimi "dziełami" 😆

Kotek:

Wyłupiasty kotek - portret.

 

Konik:

Kasztanek.

Z boku.

Z drugiego boku.

Grzywa.

Pysk.

Oczko i uszko.

 

Właściwie to miałam wstawiać zdjęcia na instagrama, ale korzystanie z tej aplikacji znudziło mi się jeszcze szybciej niż za poprzednimi podejściami. Ktoś wstawia zdjęcia, ty wysyłasz pikselowe serduszko, potem na odwrót i tak w kółko. Nuda.

 

***

Tyle na dzisiaj. Miłego wieczoru!

Postaram się pisać i komentować częściej, ale czy to wypali - zobaczymy 😉 

Komentarze

  1. Też mam tego szopa c’x Nie wiem, jak Ty znajdujesz czas na szycie mimo studiów, ja się na moich za nic nie umiem zabrać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, nie znajduję. Pluszaki zostały uszyte jeszcze we wrześniu, a ja jak do tej pory zszyłam łącznie może 10cm materiału xD
      Początek roku akademickiego to zawsze jazda bez trzymanki, także trzymaj się!

      Usuń
  2. Widzę, że sporo się u ciebie dzieje, ale już to ogarniasz. :D Nocne zdjęcia z miasta są cudowneee no i nowy pluszkoń również. <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz