Tak trochę o wszystkim

 Hello from the other side. 


 

Trzy tygodnie to niby nie dużo, zwłaszcza gdy rzucimy się w wir obowiązków, z drugiej strony prawie miesiąc, więc odruchowa chęć napisania czegoś tutaj dała o sobie znać. Tylko o czym tu pisać? Przecież podstawą bloga były plastikowe koniki, a ja zadeklarowałam, że z nimi kończę. Przygotujcie się mentalnie na luźny, pogadankowy wpis...


Krótko po poprzednim poście dodałam wpis w całości poświęcony moim świniom, stwierdziłam jednak że to zbytnia prywata, a miejsce na wylewanie smutków jest w małym białym pokoju, a nie na blogu. Tak więc, tylko wspomnę że moja P. biega już po świnkowym raju...

K. została sama, a tak być nie może - świnie są stadne i nie dajcie sobie wmówić, że to wydziwianie - to fizjologia. W domu zawitała kolejna świnia, N./T.


Nie nacieszyłam się jeszcze zbytnio prosiakiem, w końcu większość tygodnia spędzam poza domem w Dużym Mieście. Co ciekawe, powoli przestaję czuć się w nim jak banita, a wręcz niechętnie przyznaję, że zaczyna mi się podobać.


Może to piękna wiosenna pogoda osłodziła nieco szary wizerunek miasta?



A propos wiosennej pogody. Niedawno zdarzył się taki dzień, że świeciło słońce i jednocześnie sypał śnieg - moje najulubieńsze połączenie pogodowe ever (o czym wspominałam w Q&A w tym poście - klik). Dzień o tyle dla mnie warty zapamiętania, że czułam na twarzy promienie słońca i płatki śniegu, chwilę wcześniej zamknąwszy za sobą pewne drzwi. Mam nadzieję że na zawsze, ale w razie "W" wiem, że mogę wsadzić w nie stopę i je otworzyć. Oby nie. Ale mogę.



Co jeszcze? Cóż, zaczęłam stresować się sesją - mamy zapowiedziane egzaminy stacjonarne, co bardzo źle wróży mojej przyszłości na uniwersytecie. Zwłaszcza że przez większość czasu mój mózg działa na takiej zasadzie:



kot student/FB

I chciało by się tylko legnąć niczym K. z wystawioną girką...


 Co jeszcze? Mniej przyjemnie w mojej pamięci zapisało się szczepienie na covid. Przysługiwało mi z uczelni, więc rezygnacja byłaby średnio mądra. Mimo że boję się igieł jak diabeł wody święconej, polecam. Za nic w świecie nie chciałabym drugi raz zachorować i podać to dziadostwo dalej... dla niektórych z mojego otoczenia (nie bezpośredniego, ale już znanego) już wcześniej skończyło się to tragicznie 🕯.


 

A już za chwilę (dosłownie) czeka mnie podróż na południe Polski. Będzie super - w końcu zobaczę siostrunię :P


 Miałam jeszcze wspomnieć, co z resztą plastiku, ale zrobię to innym razem. Walizka już czeka.

 

to księżyc, gdyby ktoś się zastanawiał


Na koniec łapcie jeszcze zdjęcia Puszka, bo czemu nie. Wiem, że ma już swoich fanów.


Miłego dnia!



Komentarze

  1. Hej, dobrze wciąż Cię tu widzieć :) Bardzo fajne fotki, zwłaszcza ślimaka - jest super!!! :D
    A co do świnek, to szczerze współczuję :( Ale mam nadzieję, że nowy prosiak szybko zaskarbi sobie Twoje i towarzysza uczucia i na stałe zagości w Twoim serduszku. Wiem jak boli strata ukochanego zwierza. Przez całe życie w naszym domu królował niemal zwierzyniec, ale gdy po licznych smutnych pożegnaniach, odeszła też moja ukochana psina, to był to jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu... do dziś bardzo mi jej brakuje i póki co nie chcę kolejnego psa. Niestety, z całej naszej futrzasto-pierzasto-łuskowatej menażerii (licząc od początku lat 90-tych do teraz), wszystkie już odeszły :( Dziś jedynym zwierzęcym przyjacielem w domu jest agama Mushu. I póki co, mam nadzieję, że pobije rekord długowieczności... :) A co do Twojego posta, to myślę, że czasem dobrze jest poczytać sobie o czymś innym niż tylko o plastikowych konikach ;) Nawet jeśli nie zawsze są to wesołe treści. Mam nadzieję, że czas uleczy ból po stracie świniaczka. I mimo wszystko, życzę Ci powodzenia na sesji oraz udanej podróży na południe :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie <3 Twojego Mushu pamiętam, chyba wspominałaś o nim u siebie na blogu. Dobrze, że się trzyma!

      Usuń
  2. Bardzo współczuję straty, ale pamiętajmy, że każdy kiedyś odejdzie, może się nawet spotkamy? W tym roku pożegnałam sporo zwierząt, pod koniec 2020 również. Pocieszam się wiarą, że po śmierci jest "coś jeszcze" i nie znikniemy od tak, po prostu. Za to cieszę się, że K. ma nowego towarzysza. W sprawie sesji nie pomogę, wiedz, że trzymam kciuki. OCH PUSZEK. TO JA TWOJA FANKA NUMER JEDEN. Proszę dać mu coś specjalnego, dobrego, do jedzenia od Blue <3333333
    Czekam na kolejny wpis, pozdrawiam i przesyłam wsparcie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa wsparcia <3 Puszek dostanie od Ciebie ulubionego ogóra :)

      Usuń
  3. Współczuję odejścia świnki, ale jednocześnie gratuluję nowego stworzonka. Wszystkie są prześliczne. Możesz je ode mnie wygłaskać :P No i Puszkowi też się należy, to najbardziej niesamowite zwierzę domowe jakie widziałam xD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz