O wartości i wartościach.

Zacznijmy od neutralnego gruntu - niepewnie się czuję, wjeżdżając z buta z tematem - czyli od krótkiego opisu konika. I ja, i Ty, Drogi Czytelniku, jesteśmy do tego przyzwyczajeni na tej stronie.


 

Schleich 13617, klacz knabstrupper, figurka produkowana od 2007r.

Jaka jest, każdy (mam nadzieję) widzi. Ot zwykła, karo-tarantowata kobyłka z lichym ogonem i krótką grzywą. Jeśli chodzi o rzeźbę, nie mam się do czego za bardzo przyczepić -  może ciutkę za duży łeb, może tylko tak mi się zdaje. Oczka ma pomalowane, co jest dość niezwykłe wśród schleichów. Przygarnięta głównie ze względu na sentyment.





Na pamiątkę jeszcze kilka zdjęć w prostym komplecie:




 

Można powiedzieć, że to model wycofany, rarytas wśród kolekcjonerów, unikat... na pewno kojarzysz te określenia w odniesieniu to starszych figurek z renomowanej firmy Schleich-S.

Najczęściej widzi się je w towarzystwie ceny będącej ekwiwalentem, powiedzmy, dobrego sushi. 

Oto przykład:



olx.pl


 

Z drugiej strony mamy takie oto oferty:


olx.pl

Nie zrobiłam zrzutu ekranu całej konkretnej oferty zaprezentowanej wyżej knabstrupperki, uwierz mi na słowo, że brzmiała dokładnie "koń w kropki" i opiewała kwotę 10 złotych.

Inna sytuacja, niezwykle adekwatna do tematu - mianowicie natknęłam się kiedyś na dość długo "wiszące" ogłoszenie przedstawiające obiekt w tym guście za dwie dyszki.

https://www.identifyyourbreyer.com/Images3/pamjcp1.jpg
identifyyourbreyer.com

Może nie ten konkretnie, ale coś mi z grubsza przypominał - w sensie, breyera mi przypominał. Dopytałam więc o rozmiar, namierzyłam konkretny model i subtelnie poinformowałam sprzedającego, że jak dopisze nazwę firmy, lata produkcji i kilka innych szczegółów, to obiekt zyska nieco więcej niż 20zł. Entuzjastycznej odpowiedzi, kiedy konik "poszedł" za "adekwatną cenę" może przytaczać nie będę 😉 ale naprawdę  miło było się do tego przyczynić.

 

Stwierdzenie, że wartość danego przedmiotu zależy od tego, kto ten przedmiot ocenia, byłoby wyważaniem otwartych drzwi. Niemniej jednak to zjawisko na tyle ciekawe, warte przemyślenia, że porozwodzę się nad nim jeszcze przez moment.

Bo widzisz. To od Ciebie zależy czy to:


To dziecięca zabawka, koń w kropki, który chętnie podarujesz młodszemu rodzeństwu, żeby pobawiło się w stajnię... czy cenny obiekt kolekcjonerski, który postawisz w podświetlanej witrynie na szkłem, podziwiając, ewentualnie odkurzając co jakiś czas delikatnym pędzelkiem. A może to tylko "stojak" na siodła czy malutkie kantarki, które uwielbiasz robić, bo Cię to relaksuje? Może sposób na zarobek?

Nie mnie to oceniać, ale pomyśl o tym w innym kontekście. 

woman covering face with both hands closeup photography
unsplash.com

Płynnie przechodząc z plastiku do neuronów, analogiczną sytuację można dostrzec w traktowaniu rzeczywistości. Bo przecież temu, co nas spotyka, też nadajemy pewną wartość. Tylko kto może ocenić, czy jest ona właściwa.

Spójrzmy.

Może nie doceniasz tego co masz? Wiem, utarty zwrot, który tylko wkurza, bo czasem naprawdę ciężko doceniać cokolwiek, ale podobno jest to możliwe. Skąd, jak nie z tego bierze się zazdrość - o to że ktoś relaksuje się na tropikalnej plaży, a Ty łapiesz czerniaka (tfu, tfu!) nad polskim Bałtykiem? Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi - nie mam nic do tropikalnych plaż, ale kogoś innego nawet mętne wody naszego morza to szczyt marzeń. Ba, może samych siebie też za nisko oceniamy? Przecież inni są od mądrzejsi, bardziej ogarnięci, zabawniejsi... Brzmi znajomo? Mam nadzieję, że nie za bardzo.

Jest też przegięcie w drugą stronę, jak na przykład przejmowanie się rzeczami, o których za tydzień czy miesiąc nie będziemy pamiętać. A może cenienie dobrej opinii wśród znajomych ponad własne zdrowie? Próby zdobycie czyjegoś szacunku, czy osiągnięcia konkretnego celu - i spłata tego w ratach ciągłego stresu.

Wbrew pozorom, dwie powyższe skrajności wcale nie wyrównują zdolności oceny do, powiedzmy, zdrowego poziomu, a dają niebezpieczne combo. 

woman with skull paint on her half face
unsplash.com

Bardzo niefajne combo.

Komentarze

  1. Gratuluję nowego konika! A rozkminy zawsze fajnie poczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy post i myślę, że bardzo potrzebny... zwłaszcza teraz, w tych "dziwnych" czasach. Ja już od dłuższego czasu dojrzewam do pewnej decyzji i chyba pomogłaś mi w jej podjęciu. Także dziękuję:) A co do figurki, to ogólnie gratuluję nabytku. I cieszę się, że ten mały/wielki konik trafił właśnie do Ciebie ;) A jeśli chodzi o wartość rzeczy... nie wszystko na tym świecie musi mieć swoją cenę. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i cieszę się, że mogłam przyczynić się do decyzji - wierzę, że słusznej. Masz rację... Jak mówią słowa piosenki "najlepsze rzeczy w życiu są za darmo" :) pozdrawiam również

      Usuń
  3. Ciekawy wpis:D
    Co do figurki, to uwielbiam tą klacz! Bardzo podoba mi się ten mold, jest taki prosty ale z drugiej strony szczegółowy. Mam w kolekcji 2 takie figurki, w prawdzie są nieźle porysowane bo mają już w końcu kilkanaście lat, ale są :) Przy okazji, śliczny ten zestaw na niej! No i ładny wystrój bloga, mnie tu trochę nie było i dopiero widzę zmiany - ale już postaram się być na bierząco:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ma skubana coś w sobie. I cieszę się, że nowy wystrój się podoba :D

      Usuń

Prześlij komentarz