Jak nie zmarnować modelu konia?

Jak nie zmarnować tego cennego surowca i zrobić wypasionego customa? To bardzo proste! 

1. Wybierz figurkę z górnej półki. Pamiętaj, to ma być model konia, a nie zabawka!


2. Koniecznie zaopatrz się w profesjonalne narzędzia, takie jak dremel - ani się waż dotykać konia nożyczkami czy nożem.

Pamiątkowa fotka Włochatego, gdy był jeszcze łysy.



3. Wyszlifuj każdą grudkę, nadlewkę - model ma być gładki jak ostrze skalpela. Zapełnij dziury apoxie.

4. Maść powinna być wyćwiczona na starych bodziakach, a powstać winna przez nakładanie miliona warstw pigmentów ze sklepu plastycznego (suche pastele są passe).

5. Moherowanie? Najlepiej wykorzystać alpaczą wełnę. Pakułę, włóczkę, wstążkę i inne tego typu materiały spal w piecu, posypując solą.

***

Jestem pewna, że wyczuliście sarkazm. 

Ostatnio z czystej ciekawości dołączyłam do kilku twarzoksiążkowych grupek o figurkach - bo czemu nie? Może to nowoczesny odpowiednik starego, dobrego forum (klik)? "Spodobały mi się" na tyle, że wyłączyłam FB na telefonie całkowicie 😛

***

Dwa słowa o przedstawionej dzisiaj figurce - to Sharif z firmy WIA, zwany u mnie Bananaquit'em. Dawno temu obiecałam sobie, że nie będę robić drastic customów, czy też włochatych modeli - wychodzą mi one średnio estetycznie, po części z powodu jakiegoś upośledzonego gustu i wykonania, po części z powodu "domowych" materiałów (mam spore opory przed zamawianiem np. drogiej masy epoksydowej, albo całego wora moheru, podczas gdy potrzebuję tylko odrobinki). A jak mi się znudzi, nie będę wiedziała czy mam go sprzedać jako body, czy custom 😅

Do tego dochodzi "trend" na tworzenie jak najbardziej realistycznych, jak najlepszych customów (nooo, nie tylko - ale dziś zostańmy przy CM). Z jednej strony - to super, że ludzie się rozwijają i ciągle ulepszają swoje prace. Z drugiej strony - masa jadu i niechcianych porad (np. na fejsbukowych grupkach) potrafią skutecznie podciąć skrzydła początkującym. Sama dobrze pamiętam, jak 6 lat temu ktoś mi napisał, że mój custom (chyba drugi?) wygląda jak figurka pociapana farbami przez kilkuletnie dziecko. Rzecz jasna, nie piszę tu o konstruktywnej krytyce o algorytmie co jest źle -> jak można to naprawić, tylko o czystym, nic nie wnoszącym burczeniu, że model zmarnowany.

A wiecie co jest najśmieszniejsze? Te figurki nic nie znaczą. Zupełnie nic.

Z trzeciej strony, nawet gdy odetniemy się od pozbawionych wyczucia komentarzy, możemy zacząć odczuwać presję. Bo inni ładniej malują. Bo inni robią ładniejsze rzędy. Lepsze zdjęcia. Własne rzeźby. No i w ogóle po co się starać, jak nigdy ich nie dogonimy.

Powyższa kwestia to już temat na osobną rozkminę, bo dotyczyć może nie tylko tak błahych spraw jak tworzenie rzędów czy malowanie koników...

 

 


 

 



Komentarze

  1. O tak. Jestem na wielu fejsbukowych grupach i to chyba tylko ze względu na tryb stalkera. Lubię zbierać info. na każdy możliwy temat, który choć trochę mnie interesuje, a przy tym w ogóle się nie udzielam (ok może dlatego, że nic nie robię). Zauważyłam, że ludzie popadają w skrajności. Albo plują na wszystko, co możliwe albo zachwalają najgorszy chłam. Myślę, że sama w tym momencie jadę po granicy hejterstwa, nazywając twory innych 'chłamem', ale taka jest prawda. Nie potrafią z serca powiedziec co jest na tak, a co na nie, tylko sypią cukierkami, bo wcześniej ktoś ich zjechał, że nie wolno śmiać się z początkowych prac. I też uważam, że każdy się uczy i wszyscy popełniają błędy, wielokrotnie te same, aż w końcu odkryją jego przyczynę. Ale nie warto za bardzo kolorować świata. Czasamai czytając konstruktywną krytykę mam wrażenie, że widzę sztuczny uśmiech i to, że osoba komentująca czuje się lepsza. I oczywiście może tak być, lecz działa to na zasadzie 'jak posłuchasz, może mnie dogonisz'.
    Realizm mnie powoli dobija, wszystko jest zbyt idealne, po prostu "zbyt".
    Sharif mi się podoba, może ma trochę za długi włos, ale to kwestia moich poglądów. Poza tym jakoś nie przepadam za tym moldem. Może dlatego, że mam breyera w podobnej pozie i mi się znudziła?
    Liczę na więcej takich wpisów, bo miło mi się komentuje.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak obszerny komentarz! Słodzenie do bólu to też szkodliwa sprawa - wiem coś o tym, choć nie w kontekście konikowym.
      Co do sztucznego uśmiechu, także wyczuwam czasami protekcjonalną nutkę w poradach, choć może nie taki był zamysł nadawcy komunikatu.
      Miło, że posty w tym guście Ci się podobają, bo takie lekko rozkminkowe dobrze mi się pisze (i nie mam aż takiego poczucia, że piszę o pierdołach).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. That's the point. Chciałam zwrócić uwagę na bezsens wylewania hektolitrów emocji (podobno nie ma dobrych i złych, więc po prostu emocji) nad zabawkami właśnie.

      Usuń
  3. Oj zgadzam się. Niekiedy te stwierdzenia są wręcz śmieszne, jak np. to że każdy model konia musi mieć pomalowany odbyt... No czytam takie wpisy i nie wierzę. Możnaby mieć wrażenie, że w Polsce nasze konikowe środowisko jest niezwykle profesjonalne i wyedukowane, co jednak mocno kontrastuje z rzeczywistością. Nie każdy początkujący modelarz musi od razu kupować cały warsztat, sama mam dość spory problem z kupnem czegokolwiek i właśnie w tym momencie, pisząc ten komentarz, próbuję odciąć fiordowi ogon nożyczkami, mimo że już od dawna jasne jest, że przydałby mi się do takich rzeczach jakiś profesjonalny skalpel. Nikt nie zaczyna jako profesjonalista. Osobiście wolę porządnie zrobionego konika za pomocą taniej, niepolecanej farby, którego wystawi uczciwy sprzedawca, niż popaćkanego byle jak i zabezpieczonego najdroższym primerem oraz werniksem, zwłaszcza ze sprzedawcą, który opisuje go jako najdroższy diament. Sposób, w jaki niektórzy próbują usprawiedliwić usterki bywa po prostu śmieszny, zwłaszcza, że należałoby zamiast się usprawiedliwiać po prostu przyznać, że się spaprało sprawę. Na samą myśl o ,,profesjonaliźmie" polskich kolekcjonerów przypominają mi się wszystkie zwroty z polskiego mówiące o ironii, kontraście, grotesce i karykaturze samego siebie.
    W ogóle polskie środowisko modelarskie jest mocno toksyczne i napawa mnie niezbyt pozytywnymi uczuciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznijmy od tego, że mało który model ma tę istotną część ciała wyrzeźbioną xD Zgadzam się w całej rozciągłości, na zagranicznych grupkach nie wyczuwam takiej ilości jadu.
      (A tak na marginesie, pisząc podpunkt o niedotykaniu figurek nożyczkami - myślałam właśnie o Twoich customach. Nożyczkowane, a przesympatyczne!)

      Usuń

Prześlij komentarz