Minimalism: A Documentary About the Important Things

 

Minimalism: A Documentary About the Important Things, 2015, directed by Matt D'Avella


Dokument o rzeczach ważnych.

man sitting on gray dock

 

OGÓLNIKI


Słyszeliście kiedyś pojęcie American Dream? Na pewno. Choć z założenia chodziło o naprawdę piękne wartości (wolność, równość, poszukiwanie szczęścia) definicja zboczyła w materialistyczną stronę.


Większy dom to gwarancja szczęścia. W sumie jeszcze basen, bo sąsiad też ma. Sportowy samochód na pewno sprawi, że poczujemy się lepiej. Takie keeping up with the Joneses, którego najlepszym polskim odpowiednikiem byłoby dorównywanie Kowalskim spod trójki (pozdrawiam K. :-P).

 

1 US dollar banknote 

 

W tym filmie możemy usłyszeć głos wielu ludzi, którym ten ideał życia nie odpowiada. Jak to ujmuje Joshua Millburn: I was living the American Dream and I realised that wasn't my dream...


Cały film jest przeplatany fragmentami nagrań z trasy promocyjnej książki "Essential" dwóch panów, znanych jako "The Minimalists" (klik!): Joshua Fields Millburn'a i Ryan'a Nicodemus'a, wypowiedziami tychże panów i mnóstwa innych, bardzo mądrze prawiących osób. Całość uzupełniona jest świetną, klimatyczną muzyką.


SZCZEGÓŁY

(jeśli interesuje Was wyłącznie omówienie filmu, pomijajcie moje komentarze napisane kursywą)


Już na samym początku filmu pojawia się scena mocno zapadająca w pamięć: chodzi o ludzi, którzy rzucają się na produkty w sklepie w sposób bardzo... entuzjastyczno-prymitywny.

Co dokładnie jest składową pułapki wyśnionego życia, które - koniec końców - okazuje się być wielkim rozczarowaniem?


 

Pierwszą składową "American Dream" poruszaną w dokumencie to dążenie do posiadania jak największego domu - wcale nie w celu wykorzystania tak dużej powierzchni do różnego rodzaju aktywności, a do... składowania przedmiotów. Całkowitym przeciwieństwem są zaprezentowane tak zwane tiny houses, czyli naprawdę malutkie, przeurocze mieszkanka. Wygooglujcie sobie, wyczesany pomysł 😃

brown wooden house in the middle of forest during daytime

A jeśli tiny house to za dużo, to może chociaż mniejsze mieszkanie ze sprytnymi rozwiązaniami typu łóżko "składane" w ścianę? Przyznam, że z czymś takim jeszcze się nie spotkałam, ale np. zawieszone na ścianie składane stoliki to już widziałam.


Kolejnym wątkiem jest fast fashion, czyli szybka moda. Co nagle, to po diable, czyż nie? Według danych przytaczanych w dokumencie, kiedyś występowało zaledwie kilka sezonów modowych, a dziś mamy ich niezapisałamdokładnieile, ale dużo. Co skutkuje nabywaniem ubrań w ilościach przekraczających ludzkie pojęcie, co z kolei przekłada się na zużycie surowców (produkcja, transport) i zanieczyszczenie środowiska (jak wyżej + składowanie śmieci).

 text

(Okej, tylko udawałam, że wiem o czym piszę w tym akapicie. Nie mam pojęcia co jest teraz na topie, nienawidzę robić zakupów odzieżowych, a dżersej brzmi dla mnie jak jakieś ładne egzotyczne imię. Jeśli zainteresuje Was temat ubrań, polecam wizytę na blogu Joanny -> KLIK!. Ta sama osoba napisała nawet książkę, Slow Fashion, podobno sensowna.

A nawiązując jeszcze do pomysłu szafy kapsułkowej, capsule wardrobe i posiadania "jedynie najulubieńszch rzeczy" - to zdecydowanie nie najlepszy pomysł, jeśli uwielbiacie zajmować się zwierzętami, które nie mają żadnych oporów, aby dokonać mikcji/zwrotu zawartości żołądka na Waszych kolanach)


Oderwijmy się na chwilę od teorii i poznajmy historie i doświadczenia prawdziwych, poszczególnych osobników ludzkich.


Też tak macie, że po jakimś tragicznym wydarzeniu wszystko traci znaczenie? Joshua Fields Millburn opowiada o jednej wiadomości, odsłuchanej z poczty głosowej, która przewróciła jego życie do góry nogami. Kiedy dowiedział się o czwartym stadium choroby nowotworowej jego matki. I cała ta six-figure wypłata, i to wyśnione życie przestało się liczyć.


Colin Wright z kolei prowadzi życie wiecznego podróżnika. Nie potrzeba mu nic poza zawartością dwóch toreb na ramię.

person standing on hill

(Jak to pięknie brzmi. Wolność. Zawsze mnie ściska z jakiejś nieokreślonej tęsknoty, gdy widzę kampera mknącego po szerokiej drodze w nieznane, albo gdy oglądam produkcje w stylu Expedition Happiness. Choć z drugiej strony: jak bycie takim niebieskim ptakiem wygląda w czasie w czasie pandemii? Albo konieczności hospitalizacji? Co z rodziną i przyjaciółmi, dobra, przyjaciele w dorosłym życiu chyba nie istnieją, ale chociaż znajomymi? Co jeśli kamper rozkraczy się pośrodku niczego?)


Joshua Becker (prowadzący jednego z moich ulubionych blogów, Becoming Minimalist -> klik!) wyjaśnia, dlaczego ludzie dążą do posiadania jak największej ilości dóbr materialnych/pieniędzy. Chodzi o (złudne) poczucie bezpieczeństwa - bo przecież nie ważne na jakim szczeblu się znajdujemy, katastrofy tego świata wszystkich traktują równo, prawda? *

time lapse photography of several burning US dollar banknotes


*Tutaj nieco bym polemizowała. O ile faktycznie np. choroba może dotknąć absolutnie każdego i stan konta nie ma tu nic do rzeczy, o tyle określona suma może pozwolić na leczenie. Przychodzi mi do głowy także idea FOF (Fuck Off Fund), czyli pomysł na zgromadzenie oszczędności pozwalających w nieciekawej sytuacji (toksyczny związek, wykorzystywanie w pracy) na powiedzenie... no właśnie, fuck off i znalezieniu sobie innego miejsca/zajęcia bez obaw o przeżycie do czasu ustabilizowania się.



Następnie poznajemy Courtney Carver (Be more with less -> klik!), pomysłodawczynię projektu 333 (wykorzystywania jedynie 33 sztuk ubrania przez 3 miesiące). Wyjdźmy jednak z szafy, bo to naprawdę nie moja broszka. Courtney nie zaczęła upraszczania swojego życia od tak. Do m. in. ograniczenia stresu zmusiła ją choroba - stwardnienie rozsiane, mocno nieprzyjemna sprawa.


Podobną drogą, acz wiodącą przez pracoholizm można nabawić się depresji i napadów paniki, tak jak pewien wypowiadający się pan, którego nazwiska nie zapisałam. Jego odpowiedzią na zamartwianie się miała być medytacja -

brown dog watching on laptop computer

(- i choć osobiście podchodzę nieufnie do tych nowoczesnych majndfulnesów, jogowania i medytacji właśnie, doczytałam, że istnieje coś takiego jak medytacja chrześcijańska. Muszę to wypróbować. W końcu odmawianie dziesiątek czy koronek można chyba porównać do mantr, a lectio divina - może właśnie do medytacji?)


Wracając do stresu. Podobno technologia w dużej mierze się do niego przyczynia, według przytoczonych w filmie danych przeciętny ludzki osobnik sprawdza smartfona aż 150 razy dziennie. (Nawet nie chcę wiedzieć, czy to prawda - a jeśli macie ochotę sprawdzić, ile Wy poświęcacie czasu na telefonowanie, zainstalujcie sobie My Phone Time.)


Tutaj płynnie przechodzimy do wątku technologia & dzieci, czyli do

a) przysysania się dzieciaków do ekranu niczym glonojadów do szyby akwarium

b) prób zastąpienia obecności rodzica telefonem/laptopem/tabletem/telewizorem/...

c) beznadziejna jakość produkowanych dla dzieci usług, np. junk food, kiepskie zabawki (gumowe nóżki kolekciaków?)

d) kierowanie reklam prosto do dzieci, z pominięciem czynnika "mamo, kup mi"

grayscale photography of child lying on bed

(Co możemy niestety zaobserwować i w naszym kolekcjonerskim światku - kto choć raz nie spotkał się z dzieciakami próbującymi coś sprzedać/kupić bez uzgodnienia z rodzicami i wynikających z tego nieprzyjemnych sytuacji - niech pierwszy rzuci modelem. I to pisanie dziwnymi skrótami, i roszczeniowość. Pojęczę jeszcze na tę dzisiejszą młodzież innym razem)


Dobrze, wróćmy potomstwa, co nieuchronnie łączy się z życiem w stadzie rodzinie. I generalnie w społeczeństwie.


Dokument podsumowuje piękny cytat: Love people, use things. The opposite never works.

hands formed together with red heart paint

***

A jeśli chodzi o kolekcje: na samym początku pan Nicodemus wspomina wypowiedź prawdziwego mola książkowego, który uwielbiał zapach, dotyk książek, możliwość wymieniania się i dyskutowania z przyjaciółmi na ich temat... i jego radę: keep them!

 brown wooden blocks on white table

Cóż, chyba nie ma się co zarzynać, nawet jeśli aspirujemy do bycia totalnym przeciwieństwem owładniętego konsumpcjonizmem trybiku. 

Chociaż, szczerze mówiąc, im mniej koników spada mi na głowę, gdy przygrzeję nią o półkę, tym mniej się wkurzam.

***

Jakie są Wasze przemyślenia na ten temat?

Miłego dnia!


Komentarze

  1. lubię u Ciebie te inne posty, dobrze że są, zawsze ciekawiej:)
    Wszystko to brzmi bardzo interesująco i „gleboko”:p, co do ostatniej kwestii: chętnie poczytam o „dzisiejszych dzieciach” x) nie przepadam za dziećmi może właśnie dlatego, że robią się coraz bardziej rozczeniowe? Co do telefonów i technologii sama nie byłabym zadowolona gdyby możliwość spędzania czasu w internecie byłaby mi odebrana, bo telefon to moje narzędzie do hobby - blog, instagram, fotografia, obróbka zdjęć itd, chyba po prostu nie umiemy żyć bez technologii, przyzwyczailiśmy się do niej, przenieśliśmy do niej swoje pasje czy pracę i teraz każdemu jest potrzebna, nie znam nikogo w swoim otoczeniu (rówieśników) kto nie spędzał by dużą cześć swojego czasu właśnie „siedząc na telefonie”, ale uważam, że małym dzieciom nie powinno się dawać takich narzędzi do rąk bez nadzoru - wystarczy przejrzeć instagrama czy tiktoka 10 latki tam to hit, rodzice powinni to kontrolować XDD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w wieku 10 lat nie wiedziałam, co to internet...teraz faktycznie trudno się obyć bez technologii, często nawet w weekendy dostaję informacje np. o zaliczeniach, mocno mnie to irytuje... ach, i dziękuję za miłe słowa odnośnie tego typu postów :-D

      Usuń
  2. Ze wszystkimi tymi ideami już nie raz się spotkałam, jednak chociaż teoretycznie powinny pomagać uświadamiać i zmieniać nasze życie, to ciężko tak po prostu zmienić własne nawyki.
    Chyba wszystkim osobom, które nie posiadają fortuny, wydaje się że pieniądze mogą rozwiązać każdy problem - choćby było to zakodowane jedynie w naszej podświadomości. No bo przecież niejednokrotnie okazuje się, że brak pieniędzy przeszkadza nam zrobić to czy tamto, a już szczególnie dotkliwy jest jeśli borykamy się z poważnymi problemami zdrowotnymi i potrzeba drogiego zabiegu. Dlatego czasem zapominamy, że wbrew popularnemu powiedzeniu - w mercedesie za tysiące nie płacze się lepiej niż na ulicy. Jeśli o mnie chodzi, to chciałabym dorobić się tyle, żeby nie martwić się o pieniądze i nie łapać każdej sroki za ogon, byle na siebie zarobić. Trochę martwi mnie fakt, że muszę do swoich wydatków doliczyć konie, które przecież tanim hobby nie są; zwłaszcza, że marzą mi się nie tylko stałe treningi ale i własny kopytny.
    Problem z dobrami materialnymi jest doskonale widoczny w naszym hobby, bo jakby się zastanowić, to na co nam te plastiki? c; Niezdrowe zbieractwo to mój ogromny problem i sama najlepiej rozumiem, że trzeba z nim walczyć. Przykładowo składuję niezliczone ilości materiałów na sprzęt, którego nigdy nie zrobię. I po co? I tak tych materiałów nigdy nie wykorzystam, musiałabym chyba fabrykę sprzętu otworzyć, żeby zużyć samo to co już mam cx
    Technika to ogromny pożeracz czasu, coś co zarazem uszczęśliwia i odbiera coś w zamian. Nigdy nie byłam za bardzo przejęta światem elektronicznym, ale ostatnio czuję, jak i mnie wciąga. Nigdy nie miałam messengera, ale lockdown mnie do tego zmusił - teraz ciągle sprawdzam messengera i Librusa. Nie miałam kont społecznościowych - teraz prowadzę instagram i mimo że ograniczyłam liczbę aktywnych kont, ciągle zżerają mi za dużo czasu. W dodatku ciągle z kimś piszę - a jeszcze nie tak dawno zdarzało mi się zgubić telefon gdzieś w domu i spokojnie żyć bez niego przez kolejne dwa tygodnie, dopóki przypadkiem nie wpadł mi w ręce. Dużo więcej czasu zabiera mi również tablet - kiedyś godzina była absolutnym maksimum, a teraz nawet nie liczę godzin.
    O wiele bardziej przeraża mnie jednak, że niektórzy uważają to za normalne - siedzenie z nosem w telefonie to dla nich codzienność. A już wyniki badań, w których na kilka dni odebrano dzieciom telefony są tragiczne - u niektórych pojawiły się myśli samobójcze! Aż strach się bać, młodsze pokolenia d.o.s.ł.o.w.n.i.e. nie są w stanie żyć bez smartfonów.
    Rozpisałam się trochę, ale post jest o ogromnych problemach trawiących nasz świat. Fajnie, że przekazujesz przesłania filmu dalej, warto zastanowić się jak te ogólniki mają się konkretnie do naszego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do wstępu - racja. Moim zdaniem podejście ze skrajności w skrajność w każdej kwestii to nic dobrego. Na badania nt myśli samobójczych po odebraniu smartfona gdzieś już się natknęłam, szokujące! Chociaż - jakby się lepiej zastanowić - w sumie mniej szokujące, bardziej smutne. Pomyśleć, że niektóre dzieciaki nigdy nie wejdą na drzewo czy trzepak zanurzone w ekranach. Choć z drugiej strony, zdalne nauczanie miało równie zły wpływ na psychikę dzieci/młodzieży (źródło: nauczycielska część rodziny koleżanki), jak całkowite odebranie możliwości bycia online.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz