Podsumowanie 2020

 Jak co roku, zabieram się za podsumowanie ostatnich 12 miesięcy z wyprzedzeniem.

W średnim humorze, o czym świadczy stos zakrwawionych chusteczek obok laptopa. Dziwne, naczynka nie mi powinny pękać, biorąc pod uwagę zawrotną ilość kwasu askorbinowego, jaką przyjmuję od paru dni.

Anyway.

 Podsumowanie  roku 2020, trzecie na RA.

Modelarsko:

2020 był jedną, wielką sinusoidą jeśli chodzi o modele i modelarstwo szeroko pojęte. Od intensywnej koncentracji (czyżby mechanizm ucieczki od rzeczywistości?) po okresy całkowitego zobojętnienia, wynikającego albo z innych zajęć, albo z uogólnionego poczucia bezsensu.

Powstała garstka customów, w większości robionych na odwal,

 i akcesoria, których wykonaniu poświęcałam więcej uwagi niż było do tej pory.



Jak już jesteśmy przy rękodzielnictwie, łapcie kilka nieopublikowanych jeszcze fotek kraciastej derki i kantara z resztek. Co prawda jedno do drugiego nie ma się nijak, ale w czym wadzi ich jednoczesna obecność na plastikowym koniku? W niczym, I guess.









W sumie ciężko byłoby mi podsumować liczebność stada plastików, gdyż większość nowości gościła na moich półkach dosłownie przez chwilę, a część została od razu zakwalifikowana jako bodies i zapudełkowana, bo zaczęłam dostawać białej gorączki przy ściąganiu, odkurzaniu i ustawianiu ponownie tych wszystkich SM-ek. Robię się leniwa na starość.

W tym roku nie brakowało jednak nowych modelarskich aktywności. Podjęłam się udziału w tak zwanych modnych "czelendżach": fotograficznym i polegającym na wykonaniu jakiegoś rzędu. Za udział w tym drugim dostałam nawet dyplom w PDFie.

Inną nowością było podjęcie się wykonania zamówienia, co ostatecznie utwierdziło mnie w tym, że to nie dla mnie. 

Blog przetrwał także sierpniowy kryzys, zamknięcie i reaktywację.

Aha, był też plener, pierwszy od 5 lat. Swoją drogą znalazłam jeszcze drugą porcję fotek, więc publikuję je dzisiaj:














Ogólnie:

Rok zaczął się w miarę dobrze. Większość energii pochłaniały przygotowania do egzaminów i pierwszej sesji w życiu. Poszło nieźle, pomijając kostkę ukręconą na nierównym lubelskim chodniku.

Potem nadszedł marzec. Pamiętam dzień powrotu, jakby to było wczoraj. Śmialiśmy się z grupą, że każda normalna uczelnia odwołała zajęcia, a my ze stoickim spokojem klikamy excella. Koniec końców, także my zostaliśmy w domu.

Planowane dwa tygodnie zdalnych przedłużyły się, i to mocno. Trzeba było nauczyć się (i niektórych prowadzących: "Panie Profesorze, Pan teraz kliknie taki guziczek po prawej") korzystania z tych całych timsów, mudlów, bigblubatonów... Ćwiczenia mieliśmy odrabiać latem, dysząc pod maskami w pomieszczeniach stanowczo uniemożliwiających dystans.

Zorganizować sobie życie przed kompem. Przeżyć Wielkanoc w domu. Wybierać co niedzielę, gdzie pójdziemy do kościoła: Łódź, Częstochowa? Wszędzie tylko kilka kliknięć na youtube.

Lato, mimo wszystko, całkiem miło wspominam.

Odwiedziłam siostrę, co było zdecydowanie jednym z fajniejszych rzeczy w tym roku.

Byłam także nad morzem, w miejscu jak najbardziej odległym od "centrum wsi" (choć i tak wolę inną miejscowość, gdzie można mieszkać praktycznie w lesie na wydmach).

Jesień oznaczała ponowne pakowanie się i wyjazd do Dużego Miasta. Nie trzymali nas tam długo, szczerze mówiąc. Wróciliśmy na zajęcia zdalne, wcale nie łatwiejsze w zaliczeniu niż stacjonarne. Choć muszę przyznać, że brak konieczności dojeżdżania na ćwiczenia na 7:00 to niekwestionowana zaleta.

Pierwsze dni grudnia to był smak zwycięstwa - wywalczyliśmy powrót na uczelnię w styczniu! Juhu! Nie złapiemy przez ostatnie kilka dni zajęć niczego i spędzimy święta z rodziną!

A potem nie było smaku.

Ani węchu.

Był za to kaszel, gorączka, tlen i nieprzespane noce.

W sumie nadal nie jest rewelacyjnie, ale mam szczerą nadzieję, że najgorsze za nami.

***

To nie był najlepszy rok w życiu chyba dla nikogo. Poza moimi "prywatnymi" znajomymi mam na myśli jeszcze Magdę.

Na pewno już słyszeliście o wypadku jej klaczy i zrzutce na leczenie. Nie wiem, czy mieliście okazję poznać ją osobiście (w sensie Magdę, nie Kalinkę) - ja miałam, i choć upływ czasu zatarł nieco szczegóły, wspominam tamten dzień bardzo miło. Dlatego też poruszyła mnie ta tragedia.

Gorąco zachęcam do pomocy.

 link do zrzutki

***

Na koniec jeszcze kilka zdjęć Puszka, especially for Blue:

 





 ***

Tyle na dzisiaj.

Wesołych Świąt!

 

Komentarze

  1. Czy puszek trochę nie urósł?
    Cóż, rok 2020 na pewno ciężko podsumować jednym zdaniem. W sumie sama noszę się od jakiegoś czasu z zamiarem zrobienia podsumowania, tylko nie wiem gdzie je upchnąć, bo mam zaplanowane kolejne posty (jak nie ja) a i tak mam wrażenie, że wstawiam je za często.
    Co do zainteresowania modelami, to ja mam taką sinusoidę praktycznie przez cały czas, aż strach się bać c':
    Chociaż kantarek trochę odstaje, to jest całkiem ładny, chociaż przyznam, że nie rozumiem tej mody na dekorowanie kantarów włóczką. Derka wpadła mi w oku, ma fajne kolorki i jest bardzo schludna.
    Ze zdjęć w plenerze najbardziej podobają mi się dwa pierwsze i ostatnie zdjęcie. Swoją drogą opisywałaś już tego srokatego myszaka? Jeśli tak, to ten post musiał mi umknąć. Jest przecudny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko stwierdzić, Puszydło rośnie dość wolno (w końcu ślimak x-D). Dziękuję! A myszatka kiedyś opisywałam, spróbuj wyszukać "mysz"

      Usuń
  2. Na wstępie bardzo się cieszę, że wciąż z nami jesteś. Moje zainteresowanie modelami też wciąż się zmienia, czasami nawet mam ochotę je wystawić i już wszystko wyceniam. Bardzo ładne letnie zdjęcia! <3 Mam nadzieję, że przyszły rok będzie lepszy, a w końcówce 2020 życzę Ci dużo zdrowia! Puszek jest CUDOWNY!!!
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tobie też wszystkiego dobrego :-D

      Usuń
  3. puszek to CU-DO! jestem zakochana XD
    U mnie z modelami było podobnie, jednego dnia zastanawiałam się, po co ja to robię, a drugiego spędzałam cały dzień fotografując i robiąc sprzęt.
    No cóż, mam nadzieję, że 2021 będzie jakąś rekompensatą za ten rok z pandemią.
    Także, życzę sukcesów w 2021:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz