
Nie umarłam i nie zapomniałam.
Aczkolwiek nie byłam pewna, czy tu wrócę. Bo widzicie, marzyłam o tym morzu i w końcu tam pojechałam, a bezkresna woda i słaby internet zawsze skłaniają mnie do refleksji.
Oszczędzając Wam rozkmin i skupiając się mikrospołeczności fanów plastikowych koników, wyrażam tylko nadzieję, że nie obrazicie się za permanentny brak / zmniejszoną ilość komentarzy na Waszych stronach, choć nadal je czytam. Ja także nie będę miała za złe reakcji jedynie w formie wyświetlenia, jakby co.
Wracając do słonej wody - kilka zdjęć:
I trochę więcej zdjęć z ogrodów w Dobrzycy. Polecam, są przepiękne!
Tyle na dzisiaj. Miłego dnia!
Zdjęcia i kantarki śliczne, jedynie ta derka ma zapięcie na brzuchu trochę aż za grube (niezbyt realistycznie to wygląda, chyba że efekt był zamierzony, to OK :)).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńWypady nad morze zawsze dobrze robią ;) Derka i kantarek są prześliczne ^^
OdpowiedzUsuńZazdroszczę dębującego lipicana z Breyera, piękny jest.
Pozdrawiam!
Dziękuję, pozdrawiam!
UsuńSprzączki sama robiłaś? Jak tak, to gratuluję! Ja nawet drucika nie potrafię odciąć…
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak, wszystko co druciane robię sama. Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńSama dopiero wróciłam i rozumiem. Po tak długim czasie poza domem jakoś nie chcę wracać do codzienności. Ciężko mi wrócić do życia. Też ostatnio zawaliłam komentowanie, ale wytrwale śledzę wszystkie blogi. Akcesoria ładne, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki! W sumie pasuje mi tryb incognito, jeśli chodzi o blogi. Liczę, że zachce nam się żyć ;-P
UsuńPozdrawiam!