18.03.2020 - Ta męcząca doskonałość.

Siedzę z kawą na przymusowym areszcie domowym i zastanawiam się, czy warto wrzucać taki wpis, zwłaszcza, że piszę go już trzeci raz.
Ale w sumie, czemu nie.
Wiecie, zauważyłam u siebie ostatnio tendencję nie do chęci tworzenia coraz to dokładniejszych akcesoriów, bardziej realistycznych customów, czy robienia zdjęć tak, aby modele wyglądały jak żywe konie (okej, nigdy nie lubiłam robić zdjęć...).

Wręcz przeciwnie, szukam w tym całym modelarstwie jakiejś dziecinnej iskierki, obszaru, który koło udawania natury nawet nie leżał, za to dawał mnóstwo frajdy.


Na przykład takie kantary. Kto też robił kantarki ze wstążki i kółeczek ze sprężynki od długopisu, ręka w górę!
Albo postrzępione czapraki ze skrawów materiału w ciekawym kolorze.
Albo wkładanie folii aluminiowej między warstwy derki, żeby była wodoodporna 😅.
Albo ogłowia profesjonalnie zapinane na klej, za to z błyszczącymi naczółkami (kojarzycie te takie małe święcące dzyngsiki przy bluzkach dla dzieci, nie?).
Albo kartonowe boksy z siankiem z własnoręcznie zerwanej trawy.
Albo przemalowywanie w kółko tego samego konika z odpustu, bo nie miało się "prawdziwych" modeli.
Albo...

Lubię oglądać zdjęcia super-mega-hiper realistycznych figurek koni, żywicznych AR-ek, za którymi wzdychają kolekcjonerzy, czy modeli reklamowanych jako "LSQ!".

Podobają mi się dobrze pomalowane modele, na których widać każdy włosek, czy przejście koloru na zmoczonych chrapach.

Podziwiam dokładne rzędy, w niemal stu procentach oddające rzeczywistość (ciekawe, czy ktoś specjalnie robi zacinające się sprzączki, żeby jeszcze dokładniej oddać stan niektórych uprzęży?). O, a wszystkie okucie z Rio Rondo to powoli norma...


Ale, kurza stopa, nie po to ześwirowałam na punkcie plastikowych koników, żeby na nie tylko chuchać i podziwiać zza szkła.

Więc ostatnio trochę się bawię. Ot, proszę bardzo: kantarki dla SM-ków bez wypasionych okuć.

Albo poniższy komplecik dla najnowszego kucyka. Paski ogłowia na pół pyska, nieścienione. Strzemiona bez regulacji. Popręg na haczyk! Ostatnio takie nowatorskie zapięcie robiłam, jeśli mnie pamięć nie myli, w 2014.
 I czasem będę robić podobne uproszczenia w kolejnych pracach, bo zapięcie jednego haczyka, a użeranie się z malutkimi sprzączkami, to jest różnica 😁

Co jeszcze? Może bordowy rząd west, który zaczęłam robić dawno temu i rzuciłam w kąt, bo już wtedy widziałam, że nie jest ani trochę podobny do np. czegoś takiego?
No nie jest. Ani trochu.
desktopstables


Kolejnym jaskrawym dowodem na to, że nie do końca chcę pędzić za doskonałością, jest ten ogier: Return Ticket, albo Cebularz (wiecie, bo z Lublina).

(Kantarek sznurkowy robiłam na podstawie tego tutorialu: klik!)

Nie jest on specjalnie podobny do żywego konia. Prepping leży i kwiczy, malowanie mogłoby być lepsze, a włosia tyle (i to nie moher! To wstążka!), że ho, ho.

***
***
Miłego dnia!

Komentarze

  1. Ok dziś punktach:
    1. Kocham tego araba z włosami
    2. Z jednej strony lubię dokładne akcesoria, np. Nierówny brzeg w czapraku dla schleicha mnie denerwuje, ale nigdy nie skupiam się na tym aż tak bardzo. Pamiętam swoje pierwsze rzędy, siodło, szory! Ostatnio oglądałam zdjęcia i pomyślałam sobie "oo one mi wyszły", a zaraz później przypomniałam sobie, że nie były regulowane wszędzie tam, gdzie powinny, więc zmieniły zdanie. Twój post utwierdził mnie jednak w przekonaniu, że były ładne i z pewnością dodam u siebie ich zdjęcie. Pamiętam swoje ogłowia, nie były zapinane na klej, ale na rzep! I nadal dobrze wyglądały. No i oczywiście kartonowe stajnie, marzę teraz o takiej i o sianie z zerwanej trawy.
    3. Ostatnio jeden z modeli spadł mi na podłogę(dywan) i po prostu go podniosłam. Zazwyczaj był oglądany z każdej strony, ale teraz nie miałam na to ochoty. W aktualnej sytuacji najbardziej bolą mnie breyery. Z jednej strony wydałam na nie sporo swojej kasy, nie chcę aby moja inwestycja się przypadkiem zniszczyła. A z drugiej chciałabym się nimi pobawić z moją siostrzenicą, posadzać lalki, pogalopować po podłodze, rzucić. Po tym wpisie zastanowię się nad kwestią w ostatnim punkcie...
    Dziękuję za poruszenie tematu i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Arab bardzo mi się podoba, zwłaszcza grzywa! Pomysł ze wstążką jest genialny i wyszedł genialnie. Czekaj... czy to jest Breyer na moldzie Hessa..?
    Muszę się przyznać, że ja chcę właśnie tego perfekcjonizmu, żeby wszystko było idealnie. Oczywiście, jak coś jest słabe to i tak bywa, że mi jako autorowi się podoba - albo nawet nie jako autorowi. Jednak strasznie mnie denerwuje niedoskonałość tego, co tworzę; irytuje mnie, że nie dość, że siadam do rzędu raz na ruski rok, to jeszcze wychodzi badziewie... i to mimo tych kilku początkowych "tak, to będzie śliczne". Chciałabym mieć więcej czasu na praktykę, bo praktyka to w końcu lek na całe zło; chciałbym mieć szybsze efekty, chciałbym żeby to co tworzę nie było tylko ładne dla mnie personalnie, ale ładne w pojęciu ogólnym. Ponadto mimo że jestem osobą bardzo sentymentalną, jakimś cudem nie mam do moich modeli żadnego sentymentu; przerobiłabym najchętniej nawet ukochaną Pinky, rumaka Barbie, którą bawiłam się najczęściej i z którą związane było tyle niezwykłych historii.
    Myślę jednak, że ten post faktycznie był mi potrzebny, żebym przypomniała sobie, że modele to przede wszystkim powinna być dobra zabawa; czuję się ostatnio jakbym zaniedbywała moją kolekcjè i chociaż najchętniej bym poleniuchowała, wolę zabrać się za chodzący mi po głowie rząd, niż odpoczywać i uważać się za leniwą kluskę. Chyba ten post przede wszystkim zmusił mnie do myślenia, bo jednak chciałabym zadbać trochę o sferę figurkową, mimo że teraz nie mam ochoty i nie cieszy mnie to na razie - mam cel, dla którego nie chciałabym tego teraz rzucić przez wzgląd na jakieś "nie chce mi się". Mimo wszystko - dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję za komentarz :-)
      I tak, włochacz to konik od Hessa.

      Usuń
  3. Koń jest piękny, urzekł mnie od początku. Uproszczone akcesoria nie są złe, wyglądają dobrze, wszystkie uproszczenia są ukryte, a o ile łatwiej się to zakłada :P Bardzo podoba mi się rząd west, ale reszta też chwyta za oko. Całkiem przyjemny wpis.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę to przywołuje wspomnienia, haha. Też kiedyś bawiłam się konikami zamiast niewolniczo trzymać je na półkach, robiłam im średnio realistyczne rzędy (ale pamiętam tą radość jak udało mi się zrobić kantarek który w sumie do dzisiaj mi się podoba, albo jak zaczęły mi wychodzić halterki z których byłam naprawdę dumna, zwłaszcza że były robione jak prawdziwe, tylko bez tego fikuśnego węzła), jak robiłam stajnie angielskie w pudełkach po butach, albo zawsze chodząc do takiego większego marketu typu Lidl czy Biedronka - brałam te kartony które im się walają i robiłam z tego budynki (mały pro tip, polecam kwadratowe kartony po lubisiach jako sioldarnie, paszarnie etc, wyglądają naprawdę sensownie!).
    Ale z drugiej strony, kiedy zaczęłam bardziej myśleć jako kolekcjoner, a nie dzieciak z zabawkami, kiedy bardziej zaczęłam przykładać uwagę do tego żeby o te figurki dbać.. Nadal byłam szczęśliwa, taka chyba dusza zbieracza :D
    A teraz to się w ogóle pozmieniało, bo figurek nie mam wcale - a tęsknię, a dodatkowo dążę do względnego minimalizmu. No, ludzie się zmieniają z czasem, inne rzeczy potrafią sprawić radość, więc ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomka! Ja nie mówię, że jutro nie rzucę tego, co dzisiaj mnie strasznie jara (Tucholski nagrał na ten temat całkiem mądry podcast, swoją drogą).
      Dziękuję za komentarz ;-)

      Usuń
  5. Okej, spóźniona ja powracam xD
    Post w 200% zgadza się z moimi ostatnimi przemyślwniami. Myślę, że taki perfekcjonizm sprawia, że łatwiej się wypalamy... Trzeba znaleźć jakiś taki umiar we wszystkim. Nie jest to proste.
    Twój nowy custom jest przeuroczy!
    Pozdrawiam i zdrówka życzę^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I w końcu może się człowiekowi odechcieć czegokolwiek, bo zawsze jest ktoś, kto zrobi to lepiej...
      Pozdrawiam :-D

      Usuń
  6. Zgadzam się z Tobą, trzeba w tym szukać fun-u!
    Ja właśnie przez tą kwarantannę lubię się pobawić:
    np na luzie zrobić jakieś kolejne brzydkie akcesoria, tak dla siebie:)
    Ogłowia na klej to moja specjalność XD Nadal takie robię XD Albo pamietam jak byłam mała robiłam kantary z gumek do włosów owiniętych dookoła głowy konia.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, ja też! Takich malutkich, cieniutkich, kolorowych...
      Pozdrawiam :-D

      Usuń

Prześlij komentarz