17.08.2018 - Garść kantarów

Fani Harry'ego Potter'a nie będą zaskoczeni doborem kolorów ;-)

Na pierwszy ogień kantar, który najbardziej mi się podoba.
Rzecz jasna regulowany na potylicy i nachrapniku; haczyk zapięcia skierowany jest na zewnątrz - nie raz zdarzyło mi się porysować model, zanim dopracowałam ten szczegół.
Bordowa skóra, złote zapięcia i zdobienia...  Na karym, plastykowym łebku prezentuje się nieźle!



Numer dwa, w identycznej kolorystyce, ale bez zdobień. Robiony specjalnie na ten model.
Wiecie - łeb jak wiadro i brak miejsca za uszami sprawiają, że ciężko dopasować kantar w "normalnej" rozmiarówce 1:9.
Testowałam zapięcia na sprzączkę z bolcem.
Szczerze, średnio mi odpowiadają. Nie dość, że przydałyby im się szlufki (nie znoszę robienia szlufek), to jeszcze mam wrażenie, że pourywam paski podczas regulacji.
Jest jeszcze kantarzątko na moją jedyną figurkę Safari.
Kremowa skóra, kremowy model... Trochę mdło wyszło.
Tu także pełna regulacja, zapięcia. Nerwów przy tym było, a i tak okucia wyszły za duże.
Hilfe...
Tyle na dziś.
A, wróć, podrzucam jeszcze przepis na tiramisu - klik!
Trzymajcie się!

Komentarze

  1. Bardzo ładne kantarki, też musiałabym spróbować robić ze
    skóry, bo ta mulina zaczyna mi się nudzić xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) A widzisz, ja się mentalnie szykuję do pracy z muliną, bo takie możliwości kolorystyczne kuszą!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Bardzo mi się podobają te kantarki. Chyba też muszę sobie taką skórkę sprawić, bo kantarki wyglądają wtedy o wiele bardziej realistycznie.
    Pozdrawiam :)

    lyeshan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, i powodzenia w poszukiwaniach :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz