Zapraszam na trzymiesięczne zaległości w telegraficznym skrócie.
Nie uszyłam za dużo - jakoś straciłam wenę. Jeszcze we wrześniu powstał karosrokaty hobby horse A3 i w zasadzie tyle, jeśli chodzi o ambitniejsze projekty. Uporządkowałam za to materiały, odrysowując na każdym kawałku polaru minky szablony koników tak, aby maksymalnie wykorzystać materiał, a gotowe wycięte kawałki powkładałam do osobnych woreczków. Pomyślałam, że ułatwi to zabieranie na wyjazdy "czegoś do dłubania", a przy okazji wiem, jakimi matariałami dysponuję.
Z resztek innych materiałów uszyłam masowo woreczki na modele. Kiedyś wspomniany pomysł rotacji modeli stojących na widoku sprawdza się wyśmienicie, więc schowane w danym momencie koniki potrzebowały ochrony.
Tutaj mix modeli, które wpadły mi w łapki. Poza końmi skusiłam się dla urozmaicenia na kilka psiaków, ale nie mam zamiaru iść dalej tą zgubną drogą 😅.
Pierwszy był śpiący psiak po prawej, z firmy Sandicast. Niestety jest nieco za duży w stosunku do tradków, ale urokiem osobistym nadrabia tę wadę. Aktualnie jest już pociągnięty warstwą farby w takim samym jak oryginalnie kolorze. Jamnik z lewej jest nadal za duży na jamnika, ale może spokojnie udawać jakiegoś większego psa.
Wracając do koni, chyba najciekawszą nowością jest porcelanowy koń arabski z firmy Beswick. Jest nieco drobniejszy od koni classic. Przyznam, że przeglądając koniki na portalach aukcyjnych wolę nie wpisywać firm, tylko coś w rodzaju „koń zabawka” - bo takie cuda można znaleźć za przyjemne kwoty.
Kolejna okazją była Fantasia, w stanie dobry, ale z masą rysek. Poradziłam sobie z nimi za pomocą magicznej gąbki, a przyczynę upadków (czyli wygiętą nogę) zoperowałam suszarką.
Ostatnim modelarskim tematem wartym poruszenia są świąteczne dekoracje, które moje plastiki otrzymały na długo przed nami 😆. Udawane światełka to wstążka z flying tigera.
Choinkę ukręciłam od podstaw z drucików udających gałązki, ozdobiłam światełkami, łańcuchami i bombkami - które także zrobiłam ręcznie ze styropianowych kuleczek, koralików oraz cienkiego drutu. Nigdy więcej.
Że spraw życiowych - końcówka września upłynęła mi na ładowaniu baterii na kolejny rok akademicki. Nie taki zwykły, bo przedostatni. Fakt ten zasiał ziarno niepokoju już od pierwszych zajęć, i to chyba u wszystkich.
Wieczny stres doprowadził mnie do zasmarkania, a to z kolei do antybiotyku i konieczności zwolnienia tempa, kiedy okazało się że jestem uczulona, w sposób na tyle spektakularny, że wylądowałam w szpitalu. Ogólnie nie polecam, ale dzięki temu - po kilku wenflonach, pobraniach, glikemiach - przestałam bać się igieł. To spory plus 😅
Przełom listopada i grudnia spędziłam na regeneracji, socjalizacji i wycieczkach.
Wybrałam się także na wystawę psów. Pieski! Pieski wszędzie! Puchate stworzenia poprawiają nastrój nawet w najgorszy dzień 😁
PS. Niebawem postaram się wrzucić zaległe posty o blokach klinicznych, bo trochę się ich uzbierało.
***
Tyle na dzisiaj.
Miłego dnia!
Śliczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na dekoracje świąteczne, ja zbieram się do zrobienia moich już kolejny rok xp Jak widać świetnie mi idzie, hah.
Gratuluję nowych nabytków, fajny patent z tymi zabawkami, muszę wypróbować! Tylko pytanie po co mi więcej modeli c':
Jeśli chodzi o Twoje hobby "horsy" to zawsze lubię popatrzeć co tam nowego uszyłaś. U mnie z dekoracji na święta powstał tylko mini stroik z konikiem a tak to tradycyjnie - choinka.
OdpowiedzUsuńPomysł z wyszukiwaniem nowych nabytków - bardzo fajny, ale ja (nie)stety już tak bardzo nie zbieram koników + brak miejsca :')
U mnie ze studiami też już coraz bliżej końca. W tym roku akademickim muszę zacząć ogarniać praktyki, co nie wiem jak pogodzę z pracą... Ale trzeba sobie jakoś radzić!
Szczęśliwego Nowego Roku!
https://thefogwood.blogspot.com/